Policjanci chcieli uniknąć przetransportowania posła przed obiektywami kamer i zdecydowali się wywieźć go bocznym wyjściem. Zjechali starą windą towarową, która się...zacięła. W windzie poseł utknął razem z eskortującymi go policjantami, donosił TVN24. Po kilkudziesięciu minutach w windzie Stanisławowi Łyżwińskiemu udało się, wraz z eskortującymi go policjantami, opuścić windę. Po porannych badaniach i analizie wyników lekarze zadecydowali, że poseł może zostać przewieziony do prokuratury w Łodzi i stanąć przed prokuratorem. Tam już oficjalnie ma usłyszeć zarzuty, m.in. gwałtu i wymuszania seksu. Obrońca Łyżwińskiego Wiesław Żurawski potwierdził zatrzymanie parlamentarzysty w czwartek wieczorem w szpitalu. Zapowiedział jednocześnie, że złoży na nie w piątek zażalenie w łódzkiej prokuraturze. Zażalenie na swoje zatrzymanie złożył też na miejscu do protokołu sam Łyżwiński. Zdaniem Żurawskiego, zatrzymanie parlamentarzysty w "rażący" sposób naruszyło jeden z przepisów kodeksu karnego, mówiący o tym, że zatrzymać można osobę podejrzaną o przestępstwo jeżeli m.in. zachodzi obawa, iż będzie ona zacierała ślady, ukrywała się, bądź nie można ustalić jej tożsamości. - Żadne przesłanki tego typu w przypadku posła nie zachodziły. Z uzasadnienia zatrzymania, z którym się zapoznałem nie wynika nic poza tym, że grozi mu wysoka kara i ma być doprowadzony do prokuratury - wyjaśnił obrońca Łyżwińskiego. Adwokat dodał, że po zatrzymaniu Łyżwiński został poddany badaniu przez biegłego lekarza, który miał ocenić, czy jest możliwy transport posła do Łodzi jeszcze w czwartek. Jego opinia okazała się negatywna i poseł w piątek rano musi być poddany jeszcze jednemu badaniu. Łyżwiński przebywa w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku od poniedziałku z podejrzeniem choroby wieńcowej. Żurawski przypomniał, że od chwili zatrzymania posła organa ścigania mają teraz 48 godzin na przygotowanie wniosku do sądu o tymczasowy areszt. - Sąd ma kolejny niezbyt długi czas, by się sprawą zająć. Gratuluję tylko temu, który w tak krótkim czasie zapozna się ze czteroma tysiącami akt, żeby podjąć prawidłową decyzję co do tego, że poseł Łyżwiński jest winny. Bo, że w opinii publicznej jest już winny, to jest między innymi zasługa mediów - powiedział obrońca parlamentarzysty. Zatrzymanie posła było możliwe po tym, jak w czwartek Sejm przychylił się do wniosków łódzkiej prokuratury i uchylił Łyżwińskiemu immunitet oraz wyraził zgodę na jego zatrzymanie i ewentualne aresztowanie. Marszałek Sejmu przesłał po południu do prokuratury uchwały w tej sprawie. Łyżwiński jest drugim - po byłym łódzkim "baronie" SLD Andrzeju Pęczaku - posłem, wobec którego Sejm zgodził się na aresztowanie. Zgodnie z wnioskiem, śledczy chcą postawić Łyżwińskiemu siedem zarzutów - zgwałcenia jednej z kobiet, podżegania do porwania biznesmena, wielokrotnego doprowadzenia Anety Krawczyk oraz trzech innych kobiet do stosunku seksualnego z nim i innymi mężczyznami, grożąc im utratą pracy w swym biurze poselskim lub strukturach Samoobrony oraz nakłanianie Krawczyk do usunięcia ciąży. Zarzuty obejmują lata 1999-2003. Za najcięższe z nich grozi kara do 10 lat więzienia.