Twardak ma 63 lata. W 1998 r. wraz z innymi chorymi założył Śląskie Stowarzyszenie Osób Dotkniętych Chorobą Parkinsona. Stanął na jego czele i zaczął działać. Mimo chwiejnego chodu i trzęsących się rąk raz na kilka tygodni obchodzi katowickie redakcje i zostawia znajomym dziennikarzom kolejny numer pisemka, które wydaje stowarzyszenie. "Tulipan" drukuje informacje o spotkaniach dla chorych, nowych lekach. - To przecież taka zwykła gazetka, a tu lustrować się muszę? Twardak pokazuje postanowienie z sądu. - To normalna procedura. W naszym sądzie zarejestrowanych jest 2 tys. tytułów i wydawcy każdego otrzymują postanowienia o konieczności złożenia oświadczenia lustracyjnego, wyjaśnia sędzia Krzysztof Zawała, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach. Obowiązek dotyczy nawet gazetek parafialnych, o ile tylko ktoś je zarejestrował. - To pokazuje, jaka ta ustawa jest bezmyślna, komentuje prof. z . - Proszę policzyć. Dwa tysiące tytułów biuletynów, a w każdym co najmniej po kilka osób. W całym województwie sądy wydadzą więc co najmniej 10 tys. postanowień o złożeniu oświadczenia. Wysłanie każdego to 3,5 zł. Czyli lekko licząc zapłacą 350 tys. zł. Potem te oświadczenia zbiorą i zasypią nimi IPN i sparaliżują jego prace. Widać, że podporządkowanie się tej ustawie jest szkodliwe, mówi Hołda.