"Zwolnienie Sannikaua to krok w stronę rozmrażania konfliktu z UE" - powiedział PAP Karbalewicz, politolog zbliżony do opozycji. Jak podkreślił, sprawę więźniów politycznych na Białorusi i ich zwalniania z więzień zawsze rozpatruje się w kontekście stosunków Mińska z Unią Europejską i kwestii, w jaki sposób UE może za nich zapłacić. "Targowanie więźniami politycznymi to standardowa sytuacja, którą władze białoruskie już wielokrotnie rozgrywały. Dotąd jakoś im się ten targ udawał, a teraz, po rozpoczęciu wojny dyplomatycznej, władze białoruskie okazały się gotowe do zaproponowania pojednania" - ocenił politolog. Zapytany, czy uważa za prawdopodobnie zwolnienie kolejnych więźniów politycznych, odparł: "Z całą pewnością można oczekiwać zwolnienia Źmiciera Bandarenki (współpracownika Sannikaua-PAP), który też napisał prośbę o ułaskawienie. Trudno wysnuwać jakiekolwiek prognozy na temat pozostałych". Sannikau, skazany w maju zeszłego roku na pięć lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, został w sobotę zwolniony na podstawie decyzji o ułaskawieniu wydanej przez prezydenta Alaksandra Łukaszenkę. Powiedział o tym opozycyjnemu portalowi Karta'97. Sannikau był jednym z rywali Łukaszenki w wyborach prezydenckich w 2010 roku, zakończonych wielotysięczną demonstracją opozycji w Mińsku. Został aresztowany na demonstracji i oskarżony o organizację masowych zamieszek. "Do ostatniej chwili nie wierzyłem, że mnie zwolnią. Już tyle razy mnie przenosili z jednego więzienia do drugiego, że przypuszczałem, iż to też będzie kolejnie przeniesienie" - powiedział Sannikau Karcie'97 po zwolnieniu. "Chcę przekazać wszystkim słowa podziękowania za wsparcie i solidarność. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiego wsparcia i solidarności. Bardzo wam dziękuję! Gdyby nie wy, nie byłoby mnie dzisiaj na wolności. Bo robiono wszystko, żebym z tego więzienia nie wyszedł" - mówił polityk. Sannikau odbywał ostatnio karę w kolonii karnej Wićba-3 w obwodzie witebskim na wschodzie Białorusi. Jak podaje Karta'97, opozycjonista jedzie obecnie z Witebska do Mińska. 5 marca Łukaszenka oświadczył, że w najbliższym czasie rozpatrzy sprawy tych więźniów, którzy sami napisali prośbę o ułaskawienie. "Nikt mi nie zarzuci, że nie wykonuję swoich obowiązków albo nie spełniam obietnic. Podejmiemy decyzję co do niektórych osób, które w końcu uznały zgubność swojego stanowiska i polityki wobec własnego państwa" - powiedział wówczas. O podpisaniu przez Sannikaua prośby o ułaskawienie powiadomiła pod koniec stycznia jego żona Iryna Chalip. Jak powiedziała, uczynił to pod wpływem tortur. Na początku lutego poinformował zaś o złożeniu prośby o ułaskawienie chory na kręgosłup Bandarenka, który odbywa wyrok dwóch lat kolonii karnej. Także jego żona podkreślała, że warunki odbywania przez niego kary należy uznać za tortury. Żona Bandarenki, podobnie jak żony innych więźniów politycznych: Mikoły Statkiewicza i Alesia Bialackiego, powiedziały w sobotę Radiu Swaboda, że nic im nie wiadomo, by ich mężowie zostali zwolnieni. Nie ma informacji, by którykolwiek z nich podpisał prośbę o ułaskawienie. 23 marca ministrowie spraw zagranicznych 27 państw UE po raz kolejny rozszerzyli sankcje wobec Białorusi, m.in. podejmując decyzję o zamrożeniu aktywów 29 firm należących do trzech oligarchów wspierających reżim Łukaszenki. W przyjętej deklaracji ministrowie zapowiedzieli wprowadzanie kolejnych sankcji, "dopóki wszyscy więźniowie polityczni nie zostaną uwolnieni". Po poprzednim rozszerzeniu sankcji 28 lutego władze Białorusi zwróciły się do ambasadorów UE i Polski, aby opuścili ten kraj i udali się na konsultacje, oraz wezwały swoich ambasadorów w Brukseli i Warszawie na konsultacje do Mińska. W odpowiedzi wszystkie kraje UE podjęły decyzję o wycofaniu swych ambasadorów z Białorusi. Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska