Prezesa IPN na pięcioletnią kadencję powołuje Sejm, za zgodą Senatu, zwykłą większością głosów. Wakat na tym stanowisku trwa od śmierci Janusza Kurtyki w katastrofie smoleńskiej w kwietniu 2010 r. Do konkursu zgłosili się czterej historycy: Kamiński, szef krakowskiego IPN Marek Lasota, b. szef oddziału IPN w Szczecinie Kazimierz Wóycicki i profesor historii z Lublina Janusz Wrona. Po ich publicznym przesłuchaniu dziewięcioosobowa Rada we wtorek, już w pierwszej turze tajnego głosowania, wyłoniła Kamińskiego, który zdobył pięć głosów. Szef Rady prof. Andrzej Paczkowski ma nadzieję, iż Sejm rozpatrzy tę kandydaturę na posiedzeniu zaczynającym się 8 czerwca. Paczkowski zapewnił, że nie było żadnych konsultacji z politykami co do kandydata. Wspomniał tylko o apelu do polityków, aby uszanowali autonomię Rady i zatwierdzili jej kandydata oraz o swej rozmowie z marszałkami izb w sprawie jak najszybszego głosowania nad kandydatem. Według Paczkowskiego o wyborze zdecydowały kompetencje Kamińskiego i jego bardzo dobre wystąpienie podczas przesłuchania. - On zna i siłę, i słabość Instytutu - dodał. Podkreślił ponadto, że "stawka była wyrównana", a "wygrała młodość". Właśnie na to zwracał uwagę w rozmowie z dziennikarzami członek Rady prof. Antoni Dudek. - To sygnał dla młodych Polaków - powiedział. - W Polsce powinna zacząć się dokonywać zmiana pokoleniowa w całym szeroko rozumianym aparacie państwowym - dodał. Ocenił, że rok bez prezesa to "najgorszy okres" w dziesięcioletniej historii IPN. Dodał, że jeśli Kamiński nie zostałby wybrany, to wyboru nowego prezesa musiałby dokonywać już nowy parlament. Sam Kamiński był oszczędny w wypowiedziach, bo - jak podkreślał - to "dopiero pierwszy krok". Powiedział dziennikarzom, że jeśli zostanie wybrany przez parlament, jego pierwszym zadaniem będzie wyprowadzenie IPN ze "stanu bezwładu, w jakim znalazł się w ostatnich miesiącach" i "przywrócenie rytmu pracy". Dodał, że trzeba zmienić wiele tak w funkcjonowaniu IPN, jak i w relacjach ze "światem zewnętrznym". Podczas przesłuchania Kamiński mówił, że podstawowym zadaniem nowego prezesa jest "przekształcenie IPN w sprawnie funkcjonujący urząd państwowy", do czego konieczny byłby m.in. jasny podział kompetencji i odpowiedzialności między poszczególnymi pionami IPN. Jego zdaniem prezes nie powinien brać na siebie roli wykładni w sprawach historii Polski. Podkreślił, że powinno się stopniowo wygaszać działalność pionu śledczego IPN. - Ten proces już trwa, m.in. wskutek ubiegłorocznej uchwały Sądu Najwyższego o przedawnieniu tych zbrodni komunistycznych, które są zagrożone karą do pięciu lat więzienia - powiedział Kamiński. Dodał, że powinno się jeszcze przeprowadzić akcję "ostatniej szansy" w celu ujawnienia dotychczas nieznanych zbrodni. Przypomniał, że według ustawy o IPN, w 2030 r. przedawnia się karalność zabójstw ściganych przez pion śledczy, a w 2020 r. - wszystkich innych zbrodni komunistycznych. Kamiński przypomniał, że pion lustracyjny IPN sprawdza obecnie 5 tys. oświadczeń lustracyjnych rocznie, a jest ich sto kilkadziesiąt tysięcy (po jesiennych wyborach będzie jeszcze więcej). Zdaniem Kamińskiego, przyspieszyć to mogłoby nadanie prokuratorom pionu prawa do samodzielnych poszukiwań archiwalnych (a nie tylko za pośrednictwem pionu archiwalnego). Według Kamińskiego IPN powinien też zmienić procedury udostępniania swych archiwów - tak aby badacz mógł sam wynajdywać potrzebne mu dokumenty (obecnie robi to pracownik IPN). Kandydat opowiada się też za konkursami dla młodych pracowników IPN. Kamiński to absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Jest szefem Biura Edukacji Publicznej IPN, powołanym przez Kurtykę w kwietniu 2009 r., w miejsce odwołanego wtedy Jana Żaryna. Kamiński zajmuje się dziejami społecznymi Polski Ludowej. Stopień doktora zdobył w 1999 r. na podstawie pracy pt. "Formy pozainstytucjonalnego żywiołowego oporu społecznego w Polsce 1944-1948".