Paszkwile i anonimy to chleb powszedni dla wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego (PO), który powiedział PAP, że praktycznie codziennie trafia do niego tego typu korespondencja. - Są tam obelgi, pogróżki, wyzwiska. W tych listach ludzie piszą, że jestem kanalią, kreaturą, zbieraczem robaków, że szkodzę Polsce i wiele innych sformułowań, których nie wypada cytować. Często dołączone są też rysunki z szubienicą lub wyrokami śmierci - zaznaczył. Zapewnił, że rzadziej tego typu nieprzyjemne reakcje spotykają go na ulicy. - Czasem przed kościołem ktoś mnie tylko zapyta, jak w ogóle śmiem tu przychodzić - dodał. Niesiołowski powiedział, że mimo tego, nigdy nie czuł się bezpośrednio zagrożony i nie zamierza niczego zmieniać w swoim zachowaniu, czy wypowiedziach. - Żeby tego uniknąć, musiałbym się zapisać do PiS i zostać zwolennikiem Jarosława Kaczyńskiego. Musiałbym zupełnie zmienić poglądy, a tego nie zrobię - dodał. Także jeden z najbardziej kontrowersyjnych polityków Janusz Palikot (PO) powiedział PAP, że jego obecność wśród tzw. zwykłych ludzi nigdy nie pozostaje bez reakcji. Idąc ulicą poseł widzi, że nie ma osoby, która by go nie rozpoznała i jakoś nie zareagowała. Czasem, jak mówi, jest to uśmiech, jakiś komentarz, mina, a czasem odwrócenie wzroku na znak protestu. Zapewnia jednak, że nigdy nie spotkał się z fizyczną przemocą, a reakcji pozytywnych i negatywnych doświadcza mniej więcej po równo. Palikot, jak powiedział, wie, że po każdej jego ostrzejszej wypowiedzi czeka go fala listów i komentarzy z pogróżkami. - Piszą, że mnie zabiją, zlikwidują, zniszczą. Taka fala trwa dwa, trzy tygodnie, a potem się to uspokaja - zaznaczył. Poseł podkreślił jednak, że oprócz tej nieprzyjemnej korespondencji otrzymuje też dużo przejawów sympatii w postaci kartek z życzeniami, upominków (na przykład wódek, nalewek, książek). Raz, jak mówi, dostał także scenariusz filmu z jego udziałem. Wspomina też, że gdy sejmowa Komisja Przyjazne Państwo kilka miesięcy temu pracowała nad projektem legalizacji bimbru dostał kilkanaście flaszek różnego rodzaju bimbru z całej Polski. - Mogę w pełni autorytatywnie potwierdzić, że jest on już naprawdę niezłej jakości - dodał. Bardziej uciążliwa, niż pogróżki, Palikotowi wydaje się jego popularność. Poseł wyznał, że nigdy nie chodzi po ulicy sam. - Zawsze staram się być na ulicy w towarzystwie jakichś osób. To mnie chroni przed ludźmi, którzy nieustannie chcą sobie ze mną robić zdjęcia lub proszą o autograf - dodał. Poseł PO wyjaśnił, że zazwyczaj w takich sytuacjach towarzyszą mu jego współpracownicy i jak na razie nie musi korzystać z profesjonalnej ochrony. Z kolei Bartosz Arłukowicz (Lewica) zapewnia, że spotyka się z samymi pozytywnymi reakcjami ludzi. Jak powiedział PAP, oprócz życzeń, kartek z pozdrowieniami, czy podziękowaniami za pracę w komisji śledczej badającej tzw. aferę hazardową dostaje także wiersze, rysunki, a nawet obrazy. - Ostatnio pewna starsza pani przysłała mi wiersz: "Nasz Donaldo piłkę kopie, czasem bramki strzela dwie, wali batem i bajerem, czyste korki wciąż chce mieć(...) Zbychu, Rychu oraz Miro już z rezerwy chcą się rwać, by z hazardu legalnego duży państwu przychód dać". Zaś od pani Doroty otrzymałem obraz olejny z namalowanym przez nią zachodem słońca i dedykacją "Kto prawdę mówi, ten niepokój wszczyna" - powiedział Arłukowicz. Także Beata Kempa (PiS) powiedziała PAP, że często spotyka się z wyrazami sympatii u przygodnie spotkanych ludzi, dostaje listy, czy kwiaty. - Zdarzają się też przejawy antypatii przeważnie w postaci anonimów, ale tych nigdy nie czytam do końca i natychmiast niszczę - dodaje. Jeśli chodzi o bezpośrednie kontakty, to zdaniem posłanki, najwięcej przejawów wrogości spotkało ją ze strony niektórych posłów PO. - Generalnie przeciwnicy czują wobec mnie respekt i dobrze robią - powiedziała. Eugeniusz Kłopotek (PSL) także jest częstym adresatem wszelakiej korespondencji. - Im bardziej medialna osoba, a przy tym wyrazista w wypowiedziach, to listy są od Annasza do Kajfasza. Większość listów jest dla mnie przyjemna, ale po jakiejś ostrzejszej wypowiedzi na przykład pod adresem PO zdarzają się listy z obelgami, że powinienem się na przykład zapisać do PiS-u - zaznaczył. Kłopotek powiedział, że listy z inwektywami są najczęściej anonimowe lub ich autorzy podają fałszywymi dane. - Wiem, bo na każdy list odpisuję, a niektóre z nich wracają - dodał. Poseł twierdzi, że nie spotkał się jednak z żadnymi obelgami i pogróżkami w kontakcie osobistym. Pewnie dlatego, jak twierdzi, że "kawał z niego chłopa". W listach ludzie proszą posłów często także o pomoc finansową, najczęściej z powodu choroby, czy niemożności spłacenia kredytu. Palikot przypomina sobie także list, w którym pewne małżeństwo prosiło go po prostu o zasponsorowanie im wakacji. Posłowie przyznają, że wśród korespondencji zdarzają się także listy od wielbicielek. Ich treści nie chcą jednak zdradzać.