Dorn odpierał zarzuty, że jest "spadochroniarzem", który nie ma nic wspólnego z okręgiem radomskim, z którego startuje w wyborach. "Mam ten problem, że całe życie byłem posłem z tzw. obwarzanka podwarszawskiego. To też tłumaczę w swojej książce, bo są pewne z 1976 r. związki z Radomiem" - mówił w środę polityk na konferencji prasowej, prezentując dziennikarzom swoją ponad 20-stronicową wyborczą broszurę.Dorn przypomniał w niej, że jako działacz KOR pomagał represjonowanym w Czerwcu’76 robotnikom, za co sam spotkał się z represjami ze strony SB; podczas przesłuchań złamano mu żebro i bito pałką po piętach. "Zatem mam prawo powiedzieć, że mój związek z Radomiem wciąż tkwi w sercu i w piętach" - mówił polityk. Kandydat PO ocenił, że "nie ma problemu z rozpoznawalnością", ale - jak zastrzegł - "ona sama głosów mu nie zapewni". Dodał, że choć nie jestem członkiem PiS od siedmiu lat, ciągle jest z tą partią kojarzony. PiS nie jest straszny, ale niekompetentny "Więc muszę wytłumaczyć, dlaczego kandyduję z PO. Nie chcę mówić - bo też nie jest to moje przekonanie - że ten PiS to jest tak straszny, że jak będzie rządził, to tutaj będzie totalna katastrofa, nowe średniowiecze. Mówię, że jak będzie rządził, to będą wzniosłe przemówienia i bardzo dużo bałaganu; że PiS nie jest straszny, jest niekompetentny" - mówił Dorn. Zapewnił, że rządy PO "przyniosą więcej dobra niż zła". "Wady PO i jej rządów znam dobrze. I znając je doszedłem do wniosku, że to Platforma Obywatelska jest rzecznikiem: większego dobra w polskiej polityce i to nie wtedy, gdy PO zaoferowała mi miejsce na swoich listach"- zapewnia w broszurze polityk. Jednocześnie zaznacza, że gdy został wyrzucony przez Jarosława Kaczyńskiego z PiS, jako polityk niezrzeszony pozostawał w opozycji do rządu PO-PSL. Dorn przywołuje słowa Donalda Tuska, który miał powiedzieć: "lubić, to cię u nas nie lubią, ale za to szanują. Bo jak uderzasz, to celnie i wiadomo, za co". Dorn podkreślił, że nie prowadzi typowej kampanii wyborczej, nie ma ulotek, ale "szanuje wyborców" i napisał dla nich - jak to określił - "książeczkę". "To jest podstawowe narzędzie mojej kampanii wyborczej. Jako znane w polskiej polityce dziwadło nie mam klasycznych ulotek" - zastrzegł. Polityk zapowiedział, że będzie rozsyłał broszury w wersji elektronicznej i rozdawał w formie papierowej, np. przed teatrem po spektaklu, przed zakładami pracy, przed komendami policji i straży pożarnej. "Swego czasu byłem ministrem spraw wewnętrznych, a mundurowi dobrze mnie pamiętają, bo jedyne poważne podwyżki, jakie dostali, to za moich czasów" - mówił na konferencji Dorn.