LPR w opozycji, rząd w to nie wierzy
LPR cofnęła poparcie dla polityki gospodarczej rządu w związku z prywatyzacją "Dolnej Odry". Wg rządu, to efekt nieporozumienia.
Szef LPR, Roman Giertych, zażądał w związku z tą sprawą odwołania szefa resortu skarbu, Andrzeja Mikosza. Zaapelował też przy okazji, by Polska rozważyła zawieszenie wpłacania składek do Unii Europejskiej w związku z brytyjską propozycją unijnego budżetu.
- LPR wstrzymuje poparcie dla działań gospodarczych rządu Kazimierza Marcinkiewicza - powiedział lider Ligi podczas konferencji prasowej w Sejmie. - To oznacza, że LPR nie ponosi odpowiedzialności za politykę gospodarczą tego rządu - dodał Giertych.
Choć chwilę później minister Mikosz zaprzeczył, że umowa sprzedaży "Dolnej Odry" - co tak wzburzyło LPR - została podpisana, to Giertych przekonywał, że z jego informacji wynika, iż Mikosz parafował już umowę prywatyzacyjną. Jak dodał, nie jest to umowa ostateczna, bo przewiduje możliwość odstąpienia od transakcji. - I o to do rządu apeluję. A jeśli nie, to żeby premier zdymisjonował ministra Mikosza - powiedział Giertych. Wyjaśnił, że informację o parafowaniu umowy posłowie Ligi otrzymali w ministerstwie skarbu.
Pytany o decyzję Ligi premier Kazimierz Marcinkiewicz powiedział, że w jego przekonaniu jest ona "oparta na niewłaściwych informacjach". - Sądzę, że będę w stanie przekonać LPR do poparcia dobrych projektów ustaw i dobrego budżetu - uważa premier.
Także szef klubu PiS, Przemysław Gosiewski, powiedział, że "jest optymistą w zakresie współpracy z LPR". - Sprawy związane z prywatyzacją są bardziej elementem pewnego nieporozumienia - powiedział Gosiewski.
Ale LPR nie chodzi tylko o prywatyzację "Dolnej Odry". Giertych uważa też, że w związku z obcinającą o prawie 6 mld euro fundusze dla Polski brytyjską propozycją budżetu UE, Warszawa powinna rozważyć zawieszenie wpłacania składek do Unii Europejskiej. Szef Ligi przekonywał, że po deklaracjach Wielkiej Brytanii Unia "przestała się Polsce opłacać". - Bez zdecydowanych kroków, jak groźba zawieszenia składek, Unia nie ugnie się przed polskimi żądaniami - uważa szef LPR.
INTERIA.PL/PAP