Andrzej N. domaga się od Skarbu Państwa 3 tys. zł zadośćuczynienia i przeprosin w mediach. Przedstawiciele Prokuratorii Generalnej chcą oddalenia pozwu i częściowego obciążenia powoda kosztami procesu. Sprawa dotyczy głośnego procesu "łowców skór" skazanych za zabijanie pacjentów łódzkiego pogotowia i handlowanie informacjami o zgonach z zakładami pogrzebowymi. W styczniu 2007 r. Sąd Okręgowy w Łodzi skazał b. sanitariusza, 40-letniego obecnie Andrzeja N. na dożywocie za zabójstwo czterech pacjentów, którym podał podczas przewozu karetką lek zwiotczający mięśnie - pavulon - oraz za pomocnictwo w zabójstwie jednej osoby. Drugi z sanitariuszy Karol B. został skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo jednej pacjentki i pomocnictwo przy czterech zabójstwach. Wyrok jest już ostateczny. Uzasadniając ten wyrok, sędzia Jarosław Papis podkreślił, że fakt podawania pavulonu pacjentom pogotowia przez sanitariuszy nie budzi wątpliwości. Mówiąc o Andrzeju N., sędzia nazwał go "agentem ciemności", bezwzględnym, cynicznym, "gardzącym ludzkim życiem". Właśnie sformułowanie "agent ciemności" nie spodobało się - po dwóch latach od wyroku - Andrzejowi N. Zabójca pozwał sąd o naruszenie dóbr osobistych. Początkowo domagał się 80 tys. zł zadośćuczynienia, ostatecznie jednak swoją "szkodę moralną" wycenił na 3 tys. zł. W odpowiedzi na pozew prokuratoria, która w takich sprawach reprezentuje Skarb Państwa, domaga się oddalenia pozwu. W środę doszło do rozprawy; Andrzej N. został przewieziony do sądu z łódzkiego aresztu. Podtrzymał swój pozew. Pytany przez sędzię, dlaczego obniżył swoje żądania z 80 tys. do 3 tys. zł mówił, że zrobił to po namyśle. - A czy myślał pan o tym, co robił przed skazaniem, co pan robił z ludźmi? Pana zachowanie było bardziej karygodne niż słowa, których użył sędzia. Chciałabym, żeby pan się zastanowił, co pan zrobił i co pan robi w tej chwili - mówiła sędzia Katarzyna Trzepałkowska. Andrzej N. podtrzymał jednak powództwo. Jego zdaniem sędzia nazywając go "agentem ciemności", zniesławił go publicznie. Radca prokuratorii Artur Woźnicki ponownie wniósł o oddalenie powództwa i o zasądzenie od N. kosztów zastępstwa procesowego. Wniósł także o oddalenie wniosków dowodowych powoda; chodziło m.in. o przesłuchanie biegłego językoznawcy, drugiego ze skazanych sanitariuszy Karola B. oraz zapoznanie się z publikacjami prasowymi. Radca PG nazwał powództwo "kuriozalnym". W jego ocenie użycie w wyroku słów "agent ciemności" nie naruszyło dóbr osobistych powoda. "Powód jest wielokrotnym zabójcą, cynicznym przestępcą. Słowa sędziego w uzasadnieniu były i tak delikatne w kontekście czynów powoda" - mówił radca prokuratorii. Sąd oddalił niemal wszystkie wnioski dowodowe Andrzeja N.; postanowił odtworzyć jedynie nagranie z programu telewizyjnego z wypowiedzią sędziego. Przesłuchał też powoda. Andrzej N. mówił, że takie słowa z usta sędziego są dla niego niezrozumiałe. "Z ust sędziego takie słowa nie powinny paść" - mówił. Pytany przez sędzię, jak oceniłby, gdyby takich słów użył np. dziennikarz, Andrzej N. powiedział: "byłoby to zrozumiałe, bo byłaby to bardzo ostra krytyka mojego postępowania". Dopytywany przyznał, że poczuł się dotknięty tymi słowami tylko dlatego, że użył ich sędzia. - W innym przypadku nie występowałbym na drogę sądową - powiedział. Radca prokuratorii podkreślił, że sędzia użył słów delikatniejszych niż np. wielokrotny zabójca. - Słowa "agent ciemności" brzmiały jak pieszczota - mówił. Zaznaczył, że ustne uzasadnienie wyroku ma także nieść za sobą funkcję społeczną. - Sędzia działał w interesie społecznym, gdzie konieczne było napiętnowanie czynów powoda - mówił przedstawiciel PG. Po trwającej kilkadziesiąt minut rozprawie sąd odroczył ogłoszenie wyroku do 26 maja.