- Od czasu tragicznych wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku w wojskowym lotnictwie zmieniło się bardzo dużo - zapewnia pułkownik Goławski. Piloci i obsługa techniczna są poddawani ciągłym szkoleniom i treningom. Do tego obowiązkowe ćwiczenia na symulatorach i sprawdziany potwierdzające zdobytą wiedzę. Szczególny nacisk wojskowe lotnictwo położyło na loty najważniejszych osób w państwie, czyli prezydenta i premiera oraz marszałków Sejmu i Senatu. Opracowano instrukcję obsługi lotów tych osobistości. Tak zwana instrukcja HEAD obowiązuje od dwóch miesięcy. Podobnie jak poprzedni dokument, który wprowadzono po katastrofie smoleńskiej, nowa instrukcja przewiduje, że najważniejsze osoby w państwie nie mogą lecieć w jednym samolocie. Podróże na lotniska o niższych standardach zawsze odbywają się z udziałem tak zwanego lidera, czyli przedstawiciela danego kraju. Osobny rozdział nowej instrukcji zajmują też wytyczne dotyczące lotów w niebezpieczne miejsca. Realizują je piloci wojskowi na wojskowych statkach powietrznych. Zmiany w podejściu do organizacji lotów vipów pozytywnie ocenia publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski. Wskazuje, że - co prawda dopiero po tragedii - ale wreszcie wyciągnięto wnioski z poprzedniej katastrofy. Chodzi o wypadek wojskowego samolotu CASA, który 5 lat temu rozbił się pod Mirosławcem, podchodząc do lądowania. Zginęła 4-osobowa załoga i wszyscy pasażerowie tego lotu. Z kolei prezes Agencji Lotniczej Altair Tomasz Hypki uważa, że mimo upływu trzech lat od katastrofy Tupolewa, praktycznie nic się nie zmieniło w dziedzinie bezpieczeństwa lotów VIP-ów. Nie ma bowiem najważniejszego narzędzia do ich transportowania, czyli specjalnego samolotu. Brak maszyny dla VIP-ów to - zdaniem Hypkiego - krótka droga do kolejnego nieszczęścia. Ekspert uważa, że przewożenie tak ważnych dla kraju osób w "nieznanych maszynach, z nieznaną załogą i obsługą techniczną" może generować poważne niebezpieczeństwo, z zamachem włącznie. Od czasu smoleńskiej katastrofy prezydent, premier oraz marszałkowie Sejmu i Senatu, a także ministrowie latają czarterowanymi od LOT-u samolotami typu Embraer. Za wynajem płaci skarb państwa. Umowa czarterowa kończy się w tym roku. Na razie nie wiadomo, czy rząd zdecyduje o przedłużeniu umowy, czy zostanie ogłoszony przetarg na zakup samolotów specjalnych. Tu-154 M o bocznym numerze 101 był maszyną specjalnie kupioną do przewożenia vipów. Loty obsługiwał 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, który po katastrofie rozwiązano.