Posłowie z komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej wysłuchali wieczorem informacji wiceprezydenta Warszawy "na temat decyzji reprywatyzacyjnych oraz działań podjętych w celu wyjaśnienia sprawy afery reprywatyzacyjnej". Natomiast wiceszef departamentu ds. przestępczości gospodarczej, prok. Jacek Wygoda poinformował o "działaniach prokuratury mających na celu wyjaśnienie tzw. afery reprywatyzacyjnej w Warszawie. Posiedzenie zostało zwołane na wniosek posłów PiS, którą reprezentowali Ryszard Bartosik i Grzegorz Woźniak. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie uczestniczyła w nim prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Anna Milczanowska (PiS) powiedziała, że posłowie komisji samorządu terytorialnego poczuli się zignorowani. Paweł Lisiecki (PiS) zwrócił uwagę, że wiceprezydent Pahl nie powiedział, dlaczego nie ma prezydent stolicy. "Nie wiadomo, czy pani Gronkiewicz-Waltz jest chora, czy jest na uczelni. Na to pytanie nie uzyskaliśmy odpowiedzi" - zaznaczył. Pahl podkreślił, że na spotkanie komisji nie przyszedł też minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który - zgodnie z informacją dostępną na stronach Sejmu - miał mówić o działaniach prokuratury w sprawie reprywatyzacji. "Zarówno w regulaminie, jak i w zwyczaju parlamentarnym jest przyjęte, że w określonych sytuacjach osoby zaproszone są zastępowane przez przedstawicieli konkretnych organów" - dodał Pahl. Posłowie PiS oczekiwali m.in., że Gronkiewicz-Waltz odpowie na pytania dotyczące nieruchomości przy ul. Noakowskiego 16, zwróconej przed laty m.in. jej mężowi. Wskazywali ponadto, że Pahl sprawuje swój urząd nieco ponad miesiąc, a przypadki nieprawidłowości, o które chcą pytać, dotyczą wielu lat wstecz. Na początku posiedzenia Grzegorz Woźniak (PiS) podkreślił, że reprywatyzacja najbardziej odbiła się na kondycji lokatorów, którzy są przejmowani wraz ze swoją kamienicą "niczym towar i dodatek". Jego zdaniem w stolicy na handlu roszczeniami dotyczącymi gruntów "wzbogacają się adwokaci oraz deweloperzy związani bardzo często z urzędnikami ratusza". "Ta ekipa prawników, dlatego była tak skuteczna, bo była znakomicie ustosunkowana i pomagała ważnym ludziom polskiej polityki. Stwierdzenia pani prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz jakoby nikt nic nie wiedział, nikogo nie znał są naiwne i niewiele osób może wierzyć w wiarygodność tych tłumaczeń. Wszyscy się doskonale znali, prawie wszystko o sobie wiedzieli, bo to samo towarzystwo, ta sama spółdzielnia samopomocy" - powiedział Woźniak. Ocenił, że prezydent ponosi całkowitą odpowiedzialność za to, co się działo w sprawie reprywatyzacji. Bartosik ocenił, że afera reprywatyzacyjna odbiła się echem w całej Polsce, a decyzje podejmowane przez sądy i prokuraturę są co najmniej niejasne. Wiceprezydent Warszawy mówił głównie o działaniach, jakie ratusz i PO podjęły, by rozwiązać problem związany ze zwrotami stołecznych nieruchomości. Przyznał, że zostały one rozwiązane jedynie częściowo. "Ze strony urzędu miasta st. Warszawy wielokrotnie były podejmowane próby, aby kwestia zwrotów i odszkodowań, które w znaczący sposób ciążą na budżecie miasta i stanowią o braku pewności mienia wspólnego mieszkańców miasta Warszawy, rozwiązać w taki sposób, który będzie zgodny z zasadą sprawiedliwości społecznej, ale również uszanuje prawo własności" - podkreślał Pahl. Przypomniał, że 2014 roku uchwalono tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną, która m.in. wprowadziła ograniczenie handlu roszczeniami na terenie stolicy, wygasiła sprawę tzw. śpiochów, czyli nieruchomości, co do których prawo własności nie zostało jeszcze zgłoszone, a także dała podstawę do odmowy zwrotu tych nieruchomości, które służą celom publicznym, takim jak: przedszkola, żłobki, parki, czy nawet jeden z budynków KPRM. "Oczywiście wiąże się to z koniecznością wypłaty odszkodowania, ale zachowany zostaje społeczny ład i porządek gwarantujący zaspokajanie społecznych potrzeb w dzielnicach" - zaznaczył Pahl. Wskazał, że miasto uruchomiło szereg działań, których celem była "ochrona ludzkiej godności". "Nikt nie jest doskonały, mamy tego świadomość. Uruchomione programy pomocowe dla osób dotkniętych skutkami kryzysu dekretowego to ponad 3,5 tys. mieszkań, które były przekazywane dla osób dotkniętych działaniami tzw. dekretu Bieruta. To także pomoc socjalna" - mówił wiceprezydent Warszawy. Poinformował, że w latach 1990-2016 w ratuszu wydano 4159 decyzji w sprawie zwrotu nieruchomości, z czego w latach 2003-16 - 2424. Dodał, że w toku jest 2613 postępowań. Według niego, tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna objęła 230 nieruchomości przeznaczonych na cele publiczne. Do tej pory wydano kilkanaście decyzji o odmowie ich wydania. Pytany przez Jacka Sasina (PiS), dlaczego jest przeciwny powstaniu komisji weryfikacyjnej ds. stołecznej reprywatyzacji, Pahl wyraził pogląd, że jej funkcjonowanie może być sprzeczne z konstytucją. Jak mówił, zgodnie z orzecznictwem TK, "umocowanie funkcjonowania organów, które mają za zadanie dokonywać ingerencji w kwestii wolności osobistej i prawa własności muszą wywodzić swoje uprawnienia z zasad konstytucyjnych, czyli muszą posiadać walory organów wymiaru sprawiedliwości". "To, co zostało przedstawione we wtorek tych warunków nie spełnia" - ocenił Pahl. Zadeklarował, że stołeczny ratusz jest gotów "współpracować z każdym organem, który będzie spełniał kryteria organu wymiaru sprawiedliwości". Zwrócił się do polityków PiS, by doprecyzowali zasady funkcjonowania komisji weryfikacyjnej. Prok. Wygoda poinformował, że w sprawach dotyczących reprywatyzacji w Warszawie nikomu nie przedstawiono jeszcze zarzutów. "Wszystkie postępowania przygotowawcze, które są w tym momencie prowadzone, prowadzone są w sprawie, a nie przeciwko" - dodał. Poinformował, że w toku wszystkich śledztw przesłuchano 167 świadków; wśród przesłuchiwanych nie było prezydentów Warszawy, lecz byli i obecni dyrektorzy oraz zastępcy dyrektorów ze stołecznego ratusza. Prokuratorzy badają zarówno, czy doszło do wyłudzeń przez posłużenie się nieprawdziwymi lub podrobionymi dokumentami, jak i czy doszło do przestępstw urzędniczych - niedopełnienia obowiązków, niegospodarności lub zmowy (co - jak mówił Wygoda - dotyczy zwłaszcza spraw, w których doszło do przyznania nieruchomości spłaconych w ramach umów odszkodowawczych z innymi państwami). B. prezydent Warszawy, obecnie poseł PO Marcin Święcicki zauważył, że po przywróceniu państwa prawa po 1989 r. dekret Bieruta sparaliżował Warszawę, ponieważ na jej terenie powstało 17 tys. roszczeń, czego przykładem jest niezabudowany pl. Defilad. "Kolejni prezydenci Warszawy musieli zacząć robić reprywatyzację w oparciu o istniejące przepisy, które nie pasowały do tej sytuacji. One budziły często sprzeciw społeczny, chociaż były zgodne z prawem. Najbardziej bulwersującą rzeczą był zwrot kamienic z lokatorami" - powiedział Święcicki. Podkreślił, że bardzo pilnie potrzebne jest prawo, które sprawi, że np. nie będzie się zwracać budynków z lokatorami. Michał Szczerba (PO) zwrócił uwagę, że posłowie PiS wstrzymali się od głosu w ubiegłej kadencji, gdy Sejm uchwalił tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną. "To jest polityka ucieczki od odpowiedzialności w wykonaniu polityków, którzy dzisiaj chcą zafundować Warszawie i całej Polsce igrzyska, a nie realne rozwiązanie sporu". "Tym realnym rozwiązaniem sporu jest uchwalenie projektu ustawy (reprywatyzacyjnej), który wniosła Platforma 2 września" - powiedział Szczerba. Odnosząc się do propozycji PiS, by powołać komisję weryfikacyjną w sprawie reprywatyzacji, poseł PO wskazał, że nie rozwiąże ona przyszłych problemów. Jarosław Krajewski (PiS) zarzucał Gronkiewicz-Waltz, że nie zrealizowała swych zapowiedzi. Zwrócił uwagę, że zapowiedziana przez nią likwidacja Biura Gospodarki Nieruchomościami w ratuszu zajęła aż 45 dni. Jak dodał, nie doszło też do dyscyplinarnego zwolnienia dyrektora tego biura, bo on sam odszedł z pracy. Wciąż też w Radzie Warszawy nie powstała komisja ds. reprywatyzacji, chociaż PO ma w radzie samodzielną większość - mówił Krajewski. Jego zdaniem koszty reprywatyzacyjnego audytu w stolicy powinna ponieść PO, a nie mieszkańcy Warszawy. "Władze Warszawy, które uosabia w pewien sposób pani Gronkiewicz-Waltz, próbują zrzucić z siebie odpowiedzialność za to, co się dzieje w Warszawie, na handlarzy roszczeń, na urzędników niższego szczebla, na klasę polityczną, na śp. Lecha Kaczyńskiego" - podkreślił Paweł Lisiecki (PiS). "W mieście stołecznym Warszawa łatwiej jest wykręcić się z kradzieży kamienicy niż z kradzieży lizaka w sklepie" - ironizował. Krajewski i Lisiecki pytali, na podstawie jakiego przepisu ratusz wstrzymał zwroty nieruchomości. Pahl w odpowiedzi zwrócił uwagę na zasadę demokratycznego państwa prawa, która nakazuje organom państwa sprawne i rzetelne funkcjonowanie w imię ochrony interesu mieszkańców gminy. Jest ona zapisana w konstytucji, która mówi, że można ją stosować bezpośrednio. Jacek Sasin (PiS) przekonywał, że powodem "afery reprywatyzacyjnej" nie jest brak ustawy reprywatyzacyjnej, tylko dokonywanie zwrotów nieruchomości na podstawie sfałszowanych dokumentów, albo występowanie o zwroty przez fikcyjne podmioty, jak reaktywowane dawne spółki. "To jest prawdziwy temat, o którym powinniśmy dyskutować, a nie o ustawie reprywatyzacyjnej, bo to jest tylko i wyłącznie odczytane jako próba zrzucania odpowiedzialności za te patologie, które miały miejsce w urzędzie miasta stołecznego Warszawy" - ocenił Sasin. Jego zdaniem, za nieprawidłowości przy reprywatyzacji odpowiedzialność ponosi prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz, której w pewnym okresie bezpośrednio podlegało Biuro Gospodarki Nieruchomościami do niedawna odpowiedzialne za zwroty mienia w mieście. Posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz powiedziała, że nie do końca satysfakcjonują ją wyjaśnienia miasta nt. podstaw wstrzymania postępowań administracyjnych o wydanie decyzji reprywatyzacyjnych. Dodała, że "już gdzieś słyszała o tym, że można stosować wybiórczo przepisy prawa". Jak mówiła, znakomita większość, 95 proc. tych postępowań, to są postępowania prawidłowe, a w tym momencie zostało zastopowane wydawanie decyzji w imię tak naprawdę pięciu proc. nieprawidłowych postępowań. Przekonywała, że za chwilę będzie lawina pozwów odszkodowawczych związanych ze wstrzymaniem zwrotów. "Kto te odszkodowania będzie płacił?" - pytała posłanka. Pahl odpowiedział, że ten stan, jest stanem tymczasowym, miasto dokonywało wyboru mniejszego bądź większego zła. Podkreślił, że to w rękach posłów jest w tej chwili zamiana doraźnych, opartych na konstytucji rozwiązań. "Stąd apel o jak najszybsze uchwalenie ustawy, która pozwoli na w pełni konstytucyjne rozwiązanie tego problemu" - powiedział. W posiedzeniu komisji wzięli udział też przedstawiciele ze ruchów lokatorskich i stowarzyszeń mieszkańców, w tym Jan Śpiewak, szef stowarzyszenia Miasto Jest Nasze.