Posłanka zdecydowała wieczorem, że związkowcy będą mogli pozostać w jednym z pomieszczeń biura w towarzystwie pracownika ochrony; pozostałe pomieszczenia biura zostaną zaplombowane przez policyjnego technika. Związkowcy z Sierpnia'80 - głównie ze Śląska - okupują łódzkie biuro posłanki od poniedziałkowego południa. Protestują w ten sposób przeciwko polityce rządu; oczekują od posłów i rządu zaprzestania "antypracowniczej i antyspołecznej polityki". Związkowcy przedstawili 21 postulatów, które dotyczą m.in. wprowadzenia europejskiej płacy minimalnej, programu ratowania przemysłu stoczniowego, zbrojeniowego, wydobywczego, energetycznego i kolei, zwolnienia emerytur i rent z podatku dochodowego, wzrostu wynagrodzeń w służbie zdrowia i wprowadzenia zakazu eksmisji na bruk. - Nie wystarczy się uśmiechać do kamery, jak robi to premier Donald Tusk i mówić, że Polska zasługuje na cud. Polska zasługuje na to, by traktować ją i jej obywateli poważnie. Dlatego oczekujemy podjęcia przez ten rząd natychmiastowych rozmów z przedstawicielami różnych grup społecznych i rozwiązywania realnych problemów - powiedział Janusz Gańko z WZZ Sierpień '80. Związkowcy zapowiedzieli, że będą okupować biuro poselskie "do skutku", czyli do momentu podjęcia rozmów przez stronę rządową. Zdaniem Śledzińskiej-Katarasińskiej poniedziałkowa akcja to "tani element kampanii wyborczej lidera tego bojowego ugrupowania". - To jest tak irracjonalne. Prezentowane przez nich postulaty nie mają nic wspólnego z tym, czym ja się zajmuję. Przyszli do mojego biura i czekają na premiera i na rząd. Dzwonią wszystkie media, kamera goni kamerę, są wywiady, czyli po prostu zaistnieją. Są bohaterami dnia, za darmo mają kampanię - oceniła posłanka PO. Dodała, że w związku z okupacją biura musiała odwołać spotkania i nie ma gdzie przyjąć "rzeczywistych petentów, swoich wyborców". Przez kilka godzin posłanka rozmawiała z protestującymi, żeby opuścili biuro, bo - jak przekonywała - ani ona, ani żaden z pracowników jej biura nie może zostać z nimi na noc. Wieczorem do biura przyjechał szef PO w Łódzkiem poseł Andrzej Biernat, pojawili się także prawdopodobnie policyjni negocjatorzy, którzy rozmawiali z posłanką. Po rozmowie z nimi Śledzińska-Katarasińska zdecydowała, że okupujący lokal związkowcy będą mogli w nim pozostać na noc wraz z pracownikiem ochrony. - Pozostałe pokoje zamkniemy i zaplombujemy. Życzę miłego pobytu, my się już nie zobaczymy. Mnie byłoby miło, gdybyśmy się rozstali, a jak się nie chcieliście ze mną rozstać, to ja tylko szukałam zabezpieczenia - powiedziała posłanka, która we wtorek rano jedzie do Warszawy. Związkowcy zapowiedzieli, że zostaną w biurze co najmniej do środy. Zapewniają, że są przygotowani na dłuższy pobyt; mają materace. Wieczorem działacze związkowi przynieśli im jedzenie. Okupujący zapewniali poseł, że biuro nie ucierpi. Jak mówili trzymają ją też "za słowo", że w ich sprawie będzie rozmawiać z premierem i minister zdrowia. - Jeśli premier się z nami do środy nie umówi na spotkanie będą zajmowane następne biura poselskie - podkreślił jeden z protestujących Szczepan Kasiński.