Załoga lodołamacza przeżyła chwile trwogi, kiedy okazało się, że kadłub statku nie wytrzymał zderzenia z twardą przeszkodą i nabiera wody. Gepard brał udział w akcji kruszenia lodu w pobliżu stopnia wodnego we Włocławku. Gdyby nie strażacy, jednostka mogła zatonąć. - Statek utrzymał się na wodzie tylko dzięki interwencji strażaków, którzy wypompowali z niego wodę. Uczestnicy akcji ratunkowej nie potrafią oszacować, ile wody przedostało się do kadłuba statku. Maszynownia została jednak niemal całkowicie zalana, część urządzeń znajdowała się pod wodą - powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM kpt. Dariusz Politkowski z Komendy Miejskiej Straży Pożarnej we Włocławku. Lodołamacz, asekurowany przez inne jednostki, został ustawiony tak, by można było wciągnąć go na pochylnię. Nie jest jeszcze jasne, co spowodowało uszkodzenia. Zdaniem załogi i strażaków, na pewno nie był to lód. Prawdopodobnie kadłub przedziurawił niesiony rzeką duży, twardy element wyrzucony przez stopień wodny. Nie wiadomo na razie, jak znaczne uszkodzenia spowodował. Biorący udział w akcji ratowniczej mówią raczej o rozdarciu, czy długiej rysie w poszyciu statku, niż o wybitej dziurze. Uszkodzeniom będzie można się przyjrzeć jednak dopiero po wyciągnięciu lodołamacza na ląd.