Decydująca pozycja na listach ma przypaść SLD: na 41 okręgów wyborczych do Sejmu Sojusz ma mieć 30 "jedynek", pozostałe 11 ma przypaść SdPl, PD i UP. Niewykluczone, że ostateczny kształt list wyborczych LiD, na dalszych miejscach, nie będzie znany aż do momentu ich rejestracji, czyli do 26 września. "Jeżeli okaże się, że na listach będzie nieproporcjonalny rozkład sił między naszymi czterema partiami, to władze LiD mogą jeszcze przed samą rejestracją list w PKW dokonać zmian na dalszych pozycjach" - podkreślił Borowski. Szef SdPl poinformował; - na listach LiD "jedynki" są już przesądzone, "dwójki" w znacznej części, a "trójki" i "czwórki" częściowo. Borowski nie chciał zdradzić szczegółów dotyczących kandydatów SdPl na listach LiD. SdPl ma otrzymać numery jeden na listach w Warszawie (Borowski), Chełmie (Jan Byra), Pile (Romuald Ajchler), Katowicach (Andrzej Celiński) i okręgu podwarszawskim (Marek Balicki). Partia Demokratyczna ma swe rekomendacje zatwierdzić w najbliższy weekend. Według jej sekretarza generalnego Radosława Popieli, Demokraci chcieliby mieć liderów list w Gdańsku (Bogdan Lis), Wałbrzychu (Jan Lityński), Toruniu (Marian Filar), Krakowie (Jan Widacki). PD zależy też na "jedynce" dla Zbigniewa Janasa w jednym z okręgów na Mazowszu, a także dla Brygidy Kuźniak - w którymś z okręgów w Małopolsce. Demokraci chcą również, by ich wiceszef Marcin Święcicki startował w Warszawie z miejsca trzeciego. O "trójkę" w stolicy ubiega się też Katarzyna Piekarska z SLD. Mniej wymagająca niż Demokraci jest Unia Pracy, jednak i tam dochodzi do pewnym spięć z SLD. Jak powiedział szef UP Waldemar Witkowski, być może będzie kandydował z pierwszego miejsca w Koninie, ale rozważa też rezygnację z udziału w wyborach. Twierdzi, że jego macierzystym okręgiem jest Poznań i stamtąd początkowo chciał kandydować jako lider listy LiD, jednak zgodził się oddać "jedynkę" Krystynie Łybackiej (SLD). W sobotę po posiedzeniu Rady Krajowej Sojuszu okazało się jednak, że miejsce to otrzymał Tomasz Lewandowski, a Łybacka ma startować z trzeciego miejsca. Łybacka, mimo że była zawiedziona decyzją władz SLD, w poniedziałek zapowiedziała jednak, że będzie kandydować w wyborach z trzeciego na liście LiD w Poznaniu. - Liderem listy w każdym okręgu powinna być znana osoba, która pociągnie tę listę. A kto zna pana Lewandowskiego? - zastanawiał się Witkowski. Z listy LiD mają też wystartować przedstawiciele Stowarzyszenia Odrodzenia Gospodarczego im. Edwarda Gierka. Nie będzie natomiast wspólnego startu LiD z Krajową Partią Emerytów i Rencistów. Na lewicy nie milkną echa sobotniej Rady Krajowej SLD, na której zapadły decyzje o propozycjach SLD-owskich kandydatów na listy wyborcze LiD. Rezygnacja b. premiera Leszka Millera z członkostwa w partii w proteście przeciw nieumieszczeniu go na jakiejkolwiek pozycji wywołały szerokie, chociaż wygłaszane nieoficjalnie, komentarze polityków Sojuszu. Zdaniem pragnących zachować anonimowość posłów SLD, największym błędem szefa SLD Wojciecha Olejniczaka było to, że nie próbował rozmawiać z Millerem, a w momencie ogłoszenie jego decyzji o odejściu z Sojuszu ani słowem nie podziękował b. premierowi za lata pracy dla lewicy. - Miller zszedł z mównicy ze szklanymi oczami, a Wojtek od razu przeszedł do dalszego prowadzenia obrad - relacjonował polityk SLD. Jego zdaniem, największy żal Miller ma o to, że nikt z nim nie chciał rozmawiać w dniach poprzedzających posiedzenie Rady. - Rozmawiałem z Leszkiem Millerem kilka tygodniu temu, mówiłem, że najlepszym rozwiązaniem były jego start do europarlamentu - odpowiada na te zarzuty Olejniczak. Szef Sojuszu uważa, że postawa b. premiera szkodzi wizerunkowi koalicji LiD. - Miller od dwóch lat w swoich wypowiedziach mijał się z programem lewicy, kontestował LiD i niezmiennie notował sporą niechęć społeczną - zaznaczył Olejniczak. Według Borowskiego, Miller jest typem "fightera" i nie rozumie, że jego obecność w wyborach PiS podsumowałoby billboardami "powrót Rywinlandu". Jak ocenił; - Miller nie akceptuje faktu, że cztery partie postanowiły ze sobą współpracować mimo historycznych różnic i wznosząc się ponad podziałami. W SLD można usłyszeć głosy krytykujące styl sprawowania władzy przez Olejniczaka. - W partii nie ma dialogu. Olejniczak promuje na wysokich miejscach swoich zaufanych ludzi - powiedział jeden z pragnących zachować anonimowość posłów Sojuszu. Jako przykład podawany jest Wojciech Pomajda, który otrzymał "jedynkę" w Rzeszowie, chociaż nie należy do żadnej z partii tworzących LiD. - Wszystkich traktuję tak samo - odpowiada Olejniczak. Jak dodał, Pomajda otrzymał rekomendację rady wojewódzkiej w Rzeszowie. Sporą sensacją jest propozycja, by SLD-owskim numerem jeden na liście LiD w Tarnowie był Krzysztof Janik. B. sekretarz generalny Sojuszu i b. szef MSWiA w rządzie SLD dwa lata temu bezskutecznie startował z tamtejszego okręgu. Zdaniem komentatorów, na jego wizerunku mogła zaciążyć nieudana akcja policji w 2003 roku w Magdalence, w wyniku której zginęło 2 policjantów, a 16 zostało rannych. - Jest zasadnicza różnica między Janikiem a Millerem. Janik od ostatnich wyborów solidnie pracował w terenie - podkreśla Olejniczak. Cały czas walczący z SdPl o "dwójkę" w Krakowie szef małopolskich struktur SLD Kazimierz Chrzanowski powiedział, że przyczyna przyznania "jedynki" dla Janika jest prosta: żadna z pozostałych partii nie zgłosiła propozycji na to miejsce. Pytany, czy nie widzi nierównego podejścia do osoby Janika i Millera, Chrzanowski mówi: "taką decyzję podjął zarząd, ja ją szanuję". Posłowie SLD nie chcą oficjalnie mówić o atmosferze w partii, ale poza mikrofonem przyznają, że nie jest spokojna. - Nie ma zgody na Marka Borowskiego, który na dodatek steruje Olejniczakiem - mówi jeden z polityków Sojuszu. - Jeżeli w wyborach nie uzyskamy wyniku w granicach 18-20 proc., Olejniczak straci przywództwo partii - przewiduje inny. W tym kontekście wymienia się Borowskiego - jako polityka, który cały czas ma niezaspokojone ambicje polityczne. - Nie jestem ambicjonerem. Nie zasypiam i nie budzę się z myślą, żeby być głównym liderem. Większe szanse mają młodzi i na nich stawiam. Na pewno jednym z nich jest Olejniczak, ale znam swoją wartość i wzywam anonimowych działaczy SLD do występowania pod nazwiskiem - ripostuje Borowski. Szef SdPl uważa, że jego stosunki z przewodniczącym Sojuszu są partnerskie, a czasami trudne. - Olejniczak twardo reprezentuje interes SLD, ja SdPl, często spieramy się, ale nie są to zabójcze kłótnie. Nawzajem doceniamy swoją pozycję i rolę w tej koalicji - stwierdził Borowski. - Robienie z tego stosunku zależności i zarzucanie, że Olejniczak sprzedał SLD, jest absurdem - dodał.