Jak poinformowały "Gazeta Wyborcza" i Radio ZET, w 2006 r. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała ówczesnemu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu listę nazwisk tajnych współpracowników Urzędu Ochrony Państwa z początku lat 90. Według mediów lista, która liczyła ok. 20 nazwisk, miała klauzulę "ściśle tajne", zaś oprócz J. Kaczyńskiego dostali ją też prezydent Lech Kaczyński i koordynator służb specjalnych w rządzie PiS Zbigniew Wassermann. Nie ma danych, czy informacje te zostały przeciwko komuś wykorzystane. Na przełomie 2007 i 2008 r. nowe szefostwo ABW przeprowadziło wewnętrzną kontrolę. Wtedy właśnie odkryto, że politycy rządu PiS dostali wykaz tajnych współpracowników UOP. ABW złożyła w tej sprawie zawiadomienie o przestępstwie ujawnienia tajemnicy państwowej przez ówczesnego szefa ABW Witolda Marczuka. Sprawie nadano klauzulę tajności. J.Kaczyński, komentując te informacje w czwartkowych "Sygnałach Dnia", zaprzeczył ich prawdziwości. - To jest nieprawda. Po prostu nikt nie wydał polecenia przygotowania takiego audytu i tego rodzaju audytu nie było. Nikt mi takiej informacji nie przekazywał - powiedział były premier. - Ktoś to sobie wyssał z palca - dodał J.Kaczyński.