"W okolicach Świąt Bożego Narodzenia zamieściłem na FB mem poświęcony Misiewiczowi w kontekście gabinetów politycznych (instytucji zatrudniającej setki "Misiewiczów" i pochłaniające ok. 500 mln zł rocznie - z naszych kieszeni oczywiście). 29 grudnia 2016 do naszego biura poselskiego przyszedł list-straszak adresowany do mnie. W trakcie czytania resztki moich włosów stanęły dęba" - żartuje Paweł Kukiz. "Z listu wynikało, że 'próbując obrazić dyrektora Misiewicza wpisuję się w kampanię dezinformacji i nienawiści od miesięcy uprawianej przez największych szkodników sprawy polskiej'... Dalej dowiedziałem się, że dyrektor Misiewicz ocalił Polskę przed FSB (rosyjska służba bezpieczeństwa), a ja kontestując - poprzez Misiewicza - fachowość młodych adeptów partiokracji zatrudnionych za ciężką kasę w gabinetach politycznych, staję po tej samej stronie co rosyjskie służby specjalne i ich sojusznicy... Odlot z Franza Kafki wzięty J-). Zresztą - przeczytajcie sami" - pisze polityk. W post scriptum Kukiz dodaje, że "list ujawnia aby pomóc komisji d.s. Misiewicza w rzetelnym wyjaśnieniu całej jego sprawy". "Żeby potem nie było, że coś zataiłem. Zresztą, Pan Minister sam chciał upublicznić korespondencję jeśli się nie uspokoję, a ja w życiu się z tymi gabinetami nie pogodzę, więc..." - kończy lider Kukiz'15. Treść listu ministra Antoniego Macierewicza do Pawła Kukiza poniżej: