To błędna ocena - uważa przewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak. Według niego Migalski wraca do działalności komentatorskiej. List otwarty do prezesa Jarosława Kaczyńskiego Migalski opublikował na swoim blogu internetowym. Jego zdaniem, strategia PiS po wyborach prezydenckich "prowadzi prostą drogą do klęski wyborczej w nadchodzącej elekcji samorządowej i przyszłorocznej elekcji parlamentarnej". Jak dodał, list otwarty to "dramatyczna próba podjęcia debaty nad możliwością uniknięcia obu tych przegranych, które byłyby już piątą i szóstą z rzędu przegraną naszej formacji w konfrontacji z PO". Rząd nie musi się obawiać opozycji Według europosła, Polska "nie zasłużyła na tak kiepskie rządy, jak obecne"; ocenił że rząd Donalda Tuska jest "słaby, niekompetentny, ślamazarny, inercyjny, stagnacyjny i gnuśny". "Ale może taki być, bowiem nie musi się obawiać opozycji. Nie musi obawiać się przegranej, bowiem w trzy lata po wygranych przez siebie wyborach dystans pomiędzy Platformą a nami jest wciąż dokładnie taki sam, jak w dniu elekcji parlamentarnej w 2007 roku" - zwraca uwagę Migalski. "Kiedy słyszę, że władze PiS cieszą się, że nam poparcie... nie spada, to mam wrażenie dyskomfortu, bowiem przy tak słabych rządach, jak obecnie (co dostrzegają już prawie wszyscy), największa partia opozycyjna powinna cieszyć się zaufaniem większości Polaków" - uważa europoseł PiS. Tak jednak nie jest - zaznaczył. "I jest to, w dużej mierze, pana wina. To pan zajmuje w rankingach braku zaufania do polityków jedne z najwyższych lokat" - pisze do J.Kaczyńskiego Migalski. Jak zaznaczył "partia, której lider króluje w rankingach polityków o najniższym zaufaniu społecznym, nie ma szans na wygraną". "Nie da się zwyciężyć bez swojego lidera, lub wbrew społecznej opinii o nim" - podkreślił. Migalski przypomina, że był czas, gdy prezes PiS był politykiem lubianym i cenionym: było to przed 2005 r. i czas ostatniej prezydenckiej kampanii wyborczej. Europoseł jest zdania, że PiS przegrało nie dlatego, że jego kampania była zła. To Pana wina "Przegraliśmy dlatego, że mieliśmy do odrobienia zbyt wielką stratę. Startowaliśmy z bardzo niskiego poziomu i nie udało się nam odrobić 30-proc. straty do Bronisława Komorowskiego, z którą mieliśmy do czynienia na początku kampanii" - zauważa. Pyta, "dlaczego ten dystans był tak duży" i dlaczego PiS musiało startować z poziomu około 12 proc. poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego. "Czy to nie za Pana sprawą?" - zastanawia się poseł do Parlamentu Europejskiego. Jego zdaniem, PiS przegrało wybory prezydenckie nie z Komorowskim, ale z PO. "Tym bardziej jest to bolesne, bowiem oznacza, że nawet tak słaby i krytykowany kandydat pokonał pana w wyścigu o najwyższy urząd w państwie. Czy nie jest to niepokojące? Czy nie powinno to zaalarmować i zastanowić całej naszej formacji? Co jednak otrzymujemy w zamian za to? Pana nieprzyjście na zaprzysiężenie nowej głowy państwa. Pana stwierdzenie, że ten wybór dokonał się przez nieporozumienie. Pana żądanie przesłuchania prezydenta przez prokuraturę" - zwraca się do lidera PiS. W opinii Migalskiego, ogromny kapitał ludzkiego zaufania, który zgromadził Kaczyński w ciągu ostatnich miesięcy, jest "obecnie trwoniony", a ci, którzy zagłosowali na PiS po raz pierwszy, "zastanawiają się, czy dobrze zrobili". "Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele zależy od mediów i że zdecydowana ich większość sprzyja PO. Ale po pierwsze, można owe media obchodzić. A po drugie, nie można z nimi wojować" - ocenia. Zastanawia się, jak PiS ma wygrywać wybory, jeśli lider partii "jest na stałej wojnie ze światem mediów". "Jak mamy zwyciężać, jeśli kolejne stacje radiowe i telewizyjne są obiektem naszych ataków? Czy wyobraża Pan sobie Donalda Tuska rugającego szefów największych mediów?" - pyta europoseł.