Pod odpowiedzią podpisali się - jak to określono w przekazanym PAP piśmie - "byli ministrowie obrony narodowej Rzeczypospolitej Polskiej i ludzie związani swą działalnością z kwestią obronności kraju". Są to: Jan Parys (szef MON 1991-92), Romuald Szeremietiew (p.o. szefa MON w 1992 r., wiceszef MON w 1992 r. i w latach 1997-2001), Jacek Kotas (wiceszef MON w 2007 r.), Witold Waszczykowski (obecny szef MSZ i wiceszef BBN w latach 2008-10) oraz prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski (przewodniczący sekcji bezpieczeństwa w Narodowej Radzie Rozwoju). Piszą oni, że "z oburzeniem i niesmakiem" przyjęli list, pod którym podpisało się sześciu byłych ministrów obrony narodowej: Janusz Onyszkiewicz, Bronisław Komorowski, Janusz Zemke, Radosław Sikorski, Bogdan Klich oraz Tomasz Siemoniak. W liście tym byli ministrowie ocenili, że Antoni Macierewicz nie powinien dłużej sprawować urzędu ministra obrony narodowej, oraz że rząd PiS podważył pozycję Polski w strukturach europejskich i atlantyckich. Zdaniem autorów odpowiedzi, list wymierzony jest w Macierewicza tylko formalnie. "Faktycznie jednak jest, podjętą przez wyżej wymienionych polityków, próbą uderzenia w proces intensywnych i niezbędnych reform, wprowadzanych przez obecnego szefa MON i zasłoną mającą przykryć wieloletnie rażące zaniedbania stanu obronności państwa polskiego, będące skutkiem działalności sygnatariuszy owego kuriozalnego tekstu. List ów jest dowodem pychy ze strony osób osobiście odpowiedzialnych za wieloletnie obniżanie potencjału bojowego Wojska Polskiego i stanu obronności państwa oraz za fundamentalne błędy w zakresie rozpoznania możliwych stojących przed nim wyzwań i zagrożeń w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego" - napisali sygnatariusze w odpowiedzi. Autorzy listu wskazują winnych Ich zdaniem osiem lat rządów PO-PSL przyniosło fundamentalne zmiany w systemie obronności kraju. Wymienili w tym zakresie: osłabienie współpracy wojskowej z USA; redukcję stanu osobowego wojska, zaniechanie szkolenia rezerw i zanik systemu mobilizacji na wypadek wojny; stałe łamanie w latach 2008-2015 ustawowej reguły budżetowej 1,95 proc. PKB wydatków na obronność; pozorowanie modernizacji sił zbrojnych; oraz dezorganizację systemu dowodzenia i administrowania wojskiem. Odpowiedzialnością za osłabienie współpracy z USA sygnatariusze odpowiedzi obarczają b. szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Jak piszą, Sikorski "uznał możliwość umieszczenia w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej za koszt, a nie zysk, prowadził negocjacje w tej sprawie w sposób, który je de facto sabotował i zwlekał z ratyfikacją podpisanego przez poprzedni rząd PiS porozumienia z Waszyngtonem, aż do momentu zmiany polityki USA, czym ułatwił Stanom Zjednoczonym wycofanie się z tej inicjatywy". B. szefowi MON Bogdanowi Klichowi autorzy odpowiedzi przypisują odpowiedzialność za redukcję stanu wojska. "W okresie urzędowania ministra Klicha, przeprowadzono motywowane względami wyborczymi pośpiesznie i źle przygotowane uzawodowienie armii, bez opracowania skutecznej metody zapewnienia jej odtwarzania rezerw osobowych i wydajnego systemu mobilizacyjnego na wypadek wojny" - napisali. "Zarówno minister Klich, jak i prezydent Bronisław Komorowski, godząc się oficjalnie dwukrotnie w latach 2008/2009 i 2013 na złamanie ustawy, a w pozostałych latach milcząco tolerując jej naruszanie, odpowiedzialni są za obniżenie z naruszeniem prawa wydatków zbrojeniowych Polski" - uważają sygnatariusze odpowiedzi. Podkreślają również, że "mimo hucznie ogłaszanych rozmaitych programów modernizacji technicznej WP, żaden z nich nie został w ciągu 8 lat rządów PO-PSL wdrożony i nie wszedł do służby". "Wszystkie ogłaszane publicznie przez rząd PO-PSL i Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego sztandarowe zamiary modernizacji WP są w planach, programach i obietnicach, zwykle z odległym horyzontem czasowym realizacji. Realne zbrojenia (F-16, Rosomaki) miały miejsce przed rządami PO, dla której dwie kadencje parlamentarne i prezydencka okazały się okresem zbyt krótkim, by wyposażyć WP w jakikolwiek nowy kompleksowy system uzbrojenia" - uważają sygnatariusze odpowiedzi. Ich zdaniem wprowadzony w 2014 r. system dowodzenia wojskiem "ma uzasadnienie w sytuacji budowy armii wyłącznie ekspedycyjnej", a "w warunkach wojny obronnej jest zupełnie nieprzydatny". W odpowiedzi na list zarzucono też jego autorom, że rozlokowanie wojska zasadniczo pozostało takie samo jak przed 1989 r., z koncentracją garnizonów na zachodzie kraju, co nie odpowiada obecnej sytuacji geopolitycznej, ani potrzebom obronnym. To wszystko - jak napisano w odpowiedzi - czyni list "krokiem kuriozalnym i oburzającym". B. szefowie MON napisali w upublicznionym w sobotę liście, że wspólnym sukcesem wszystkich rządów III RP było zdobycie przez Polskę silnej pozycji w strukturach NATO i reputacji kraju stabilnego, przewidywalnego i zasługującego na zaufanie. Ich zdaniem "rząd PiS w ciągu kilku miesięcy podważył pozycję Polski w strukturach europejskich i atlantyckich". "Co więcej minister Antoni Macierewicz ogłosił z sejmowej mównicy, że jesienią 2015 roku polskie siły zbrojne nie posiadały zdolności do zapewnienie bezpieczeństwa ani terytorium Polski, ani obszaru powietrznego, ani kluczowych obiektów dla kierowania państwem" - podkreślono. W minioną środę w Sejmie Macierewicz przedstawiając wyniki audytu w MON zarzucił poprzednikom m.in. niegospodarność, brak dbałości o historyczne dokumenty i niewypełnianie ustawy lustracyjnej. "Gdy wchodziłem do ministerstwa obrony, Siły Zbrojne RP nie posiadały ani zdolności zapewnienia bezpieczeństwa terytorium państwa, obszaru powietrznego, kluczowych obiektów kierowania państwem, ani cyberprzestrzeni" - mówił. Ocenił, że wojsko "zdolne było jedynie do prowadzenia ograniczonych działań opóźniających działania agresora"; "nie zapewniono realnej pomocy ze strony państw sojuszniczych". Zapewnił, że wdrożono już działania naprawcze.