W niedzielę<a href="https://wydarzenia.interia.pl/polska/news-ambasadorzy-w-polsce-pisza-list-otwarty-w-sprawie-lgbt,nId,4757376" target="_blank"> ambasadorzy kilkudziesięciu krajów w Polsce wyrazili w liście otwartym poparcie</a> dla wysiłków na rzecz podniesienia świadomości społecznej na temat problemów dotykających m.in. społeczności gejów, lesbijek, osób biseksualnych, transpłciowych i interpłciowych (LGBTI) w Polsce. Sporządzanie listu koordynowała Ambasada Królestwa Belgii w Polsce. "Lewica z wdzięcznością przyjmuje alarmujący list" Krzysztof Śmiszek na konferencji w Sejmie poinformował, że klub Lewicy wysyła we wtorek listy do wszystkich ambasadorów, którzy "podpisali się pod pismem do Polaków, w którym wzywają do poszanowania praw człowieka i do poszanowania praw mniejszości". - Lewica z wdzięcznością przyjmuje ten alarmujący list - podkreślił i zaznaczył, że list ambasadorów mówi o czymś podstawowym. - Dlatego Lewica dziękuje wszystkim ambasadorom, którzy zajęli się tą sprawą, którzy przypomnieli polskiemu rządowi standardy, o których dawno zapomniał, że prawa człowieka to nie ideologia, że prawa człowieka to są kwestie, które przynależą każdemu, niezależnie od tego w jakim kraju żyje i kto rządzi w ich kraju - dodał Śmiszek. Wiceszef klubu Lewicy podkreślił, że "równość, wolność, tolerancja, podstawowe wolności obywatelskie - to są rzeczy, o które należy walczyć niezależnie od tego, gdzie mieszkamy, kim jesteśmy i spod jakiego politycznego znaku się wywodzimy". Śmiszek przypomniał, że Lewica złożyła projekt ustawy o związkach partnerskich, równości małżeńskiej, zakazie mowy nienawiści i przestępstw z nienawiści. Co znalazło się w liście? W liście otwartym ambasadorzy podkreślili m.in. że uznają "przyrodzoną i niezbywalną godność każdej jednostki, zgodnie z treścią Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka" a "szacunek dla tych fundamentalnych praw, zawartych w zobowiązaniach OBWE oraz obowiązkach i standardach Rady Europy i Unii Europejskiej, jako wspólnot praw i wartości, zobowiązuje rządy do ochrony wszystkich swoich obywateli przed przemocą i dyskryminacją oraz do zapewnienia im równych szans". Jak wskazali, aby to umożliwić, "a w szczególności, aby bronić społeczności wymagających ochrony przed słownymi i fizycznymi atakami oraz mową nienawiści", konieczna jest wspólna praca na rzecz niedyskryminacji, tolerancji i wzajemnej akceptacji. Zdaniem ambasadorów dotyczy to szczególnie sfer takich jak edukacja, zdrowie, kwestie społeczne, obywatelstwo, administracja publiczna oraz uzyskiwanie oficjalnych dokumentów. Sygnatariusze listu wyrazili "uznanie dla ciężkiej pracy społeczności LGBTI i innych społeczności w Polsce i na całym świecie, jak również dla pracy wszystkich ludzi, których celem jest zapewnienie przestrzegania praw osób LGBTI oraz innych osób stojących przed podobnymi wyzwaniami, a także zapobieganie dyskryminacji, w szczególności tej motywowanej orientacją seksualną czy tożsamością płciową". "Prawa człowieka są uniwersalne i wszyscy, w tym osoby LGBTI, mają prawo w pełni z nich korzystać. Jest to kwestia, którą wszyscy powinni wspierać" - oświadczyli w liście ambasadorowie. Wicerzecznik PiS: List napisany tajemniczym, niejasnym językiem Do listu odniósł się również we wtorek wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. Powiedział, że typu listy powstawały również za rządów PO. - Jeżeli dziś widzimy takie rozdzieranie szat, to rozumiem, że sytuacja była dramatyczna za prezydentury Bronisława Komorowskiego, za premierostwa <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-tusk,gsbi,2" title="Donalda Tuska" target="_blank">Donalda Tuska</a> i Ewy Kopacz. (...) Więc może niech krytykujący uderzą się we własne piersi - stwierdził. Fogiel dodał, że mówi to "trochę z przekąsem". - Bo jednak uważam, że tego typu listy zawsze, czy już od jakiegoś czasu, właśnie prezentowane opinii publicznej w okolicy parady równości są elementem być może kultury politycznej, happeningu politycznego, który jest popularny w wielu krajach zachodnich i tak bym to odczytywał - stwierdził. Według wicerzecznika PiS sam list napisany jest językiem "co najmniej tajemniczym, dość niejasnym". - Oczywiście jest tam mowa i o społeczności LGBT, ale też o innych społecznościach, które stają przed podobnymi wyzwaniami. Choć te wyzwania nigdzie nie są sprecyzowane, więc nie wiem, o jakie wyzwania chodzi - powiedział. Fogiel dodał, że list mówi także o prawach człowieka. - Jeśli chodzi o prawa człowieka, to Powszechna Deklaracja Praw Człowieka jest przez Polskę przyjęta, obowiązuje, prawa człowieka są też w konstytucji - wskazywał. - Jeśli już na ten list patrzymy przez pryzmat społeczności LGBT - to uważam, że też kilku sygnatariuszy, z całym szacunkiem, powinno być może skierować swoją uwagę najpierw gdzie indziej, być może nawet na kraje wysyłające. (...) Ambasador Wenezueli, czy na przykład ambasador Indii - w Indiach stosunki homoseksualne były nielegalne i karane do 2018 roku, jeszcze dwa lata temu - powiedział polityk PiS. Tymczasem - jak mówił - w Polsce homoseksualizm nie był karany nigdy, "poza krótkim epizodem, kiedy odziedziczyliśmy kodeksy karne po zaborcach". - Więc też nie wydaje mi się, by całość tego grona koniecznie była właściwa do tego, by Polskę w czymkolwiek pouczać. Bo nasza tradycja tolerancji ma naprawdę długą historię - oświadczył. Sygnatariusze listu wyrazili "uznanie dla ciężkiej pracy społeczności LGBTI i innych społeczności w Polsce i na całym świecie, jak również dla pracy wszystkich ludzi, których celem jest zapewnienie przestrzegania praw osób LGBTI oraz innych osób stojących przed podobnymi wyzwaniami, a także zapobieganie dyskryminacji, w szczególności tej motywowanej orientacją seksualną czy tożsamością płciową". "Prawa człowieka są uniwersalne i wszyscy, w tym osoby LGBTI, mają prawo w pełni z nich korzystać. Jest to kwestia, którą wszyscy powinni wspierać" - oświadczyli w liście ambasadorowie.