Sąd, który w środę rozpatrywał w trybie wyborczym pozew marszałka przeciwko LiD, zabronił też dalszej emisji spotu. - Koalicyjny komitet wyborczy LiD przeprasza kandydata na posła Ludwika Dorna za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, jakoby jego pies Saba zniszczył meble w ministerstwie, tzn. powygryzał je, a Ludwik Dorn nie zapłacił za zniszczone mienie - brzmi tekst przeprosin, która mają być wyemitowane w I programie I Polskiego Radia trzy razy dziennie w ciągu trzech kolejnych dni. Od wyroku LiD przysługuje prawo odwołania w ciągu 24 godzin. Pełnomocnik Komitetu Elżbieta Kosińska-Kozak powiedziała, że będzie namawiać swojego klienta do odwołania się od orzeczenia sądu. - Czuję, że został przeprowadzony atak oparty na nieprawdziwej informacji na mnie jako kandydata na posła i na moją partię - mówił Dorn, b. szef MSWiA w trakcie rozprawy. Zaprzeczał, jakoby jego pies pogryzł meble w resorcie. - Saba mebli nie gryzie. Miała dwa lata, kiedy ją wzięliśmy, czyli wyrosła z wieku szczenięcego i nigdy żadnego mebla nie pogryzła, łącznie z meblami w willi na Zawrat (willi ministra SWiA) - mówił marszałek. Z kolei pełnomocnik komitetu wyborczego LiD argumentowała, że spot "ma charakter pytania w związku z doniesieniami mediów". Jak podkreśliła, spot jest głosem na temat norm i obyczajów wprowadzanych przez najważniejsze osoby w państwie. - Czy dopuszczalne jest przyprowadzanie psa do budynków państwowych? - pytała. Szef sztabu wyborczego LiD Wojciech Olejniczak zapowiada odwołanie od decyzji sądu. Olejniczak przypomniał w rozmowie z PAP, że LiD podając informację o pogryzieniu mebli przez psa Dorna powoływał się na doniesienia tygodnika "Wprost". "W tygodniku tym do dzisiaj nic nie zostało zdementowane" - zaznaczył. - Naszym celem nie było urażenie psa Saby - dodał. Dorn zaprzeczał podczas rozprawy, jakoby jego pies pogryzł meble w resorcie. O tym, że pies Dorna zniszczył meble w rezydencji ministra spraw wewnętrznych i administracji przy ul. Zawrat w Warszawie, napisał kilka dni temu tygodnik "Wprost". Według tygodnika, za ich wymianę, która kosztowała podatników 3350 zł, były szef MSWiA nie zapłacił do dziś.