Z danych przedstawionych w trakcie obrad wynika, że od połowy lat 70. XX w. liczba państw demokratycznych na świecie zmniejszyła się o 30. Choćby z tego powodu społeczeństwa obywatelskie i kraje rodzącej się demokracji wymagają szczególnej pomocy ze strony dojrzalszych demokracji - konkludowali uczestnicy obrad. W panelu dyskusyjnym wzięli udział ministrowie spraw zagranicznych: Kanady, Hiszpanii, Korei Południowej, Chile, Indonezji, Szwecji i Kenii. Gospodarzem spotkania był szef polskiego MSZ Radosław Sikorski. - Badania globalne wykazują, że na przestrzeni ostatnich lat wzrost demokratyczny został zahamowany. To bardzo niepokojące tendencje. Państwa autorytarne stosują coraz bardziej wyrafinowane sposoby funkcjonowania, skutecznie zabierają tlen - jeśli można użyć takiego porównania - ruchom demokratycznym - powiedział minister spraw zagranicznych Kanady Lewrence Cannon. Dodał, że dzieje się tak, mimo iż dojrzałe demokracje na różne sposoby wspierają ruchy demokratyczne w wielu krajach, np. Birmie, Zimbabwe czy na Białorusi. Według niego, potężnym instrumentem wsparcia mogą być i są nowe technologie medialne, które pozwalają obywatelom mobilizować się politycznie. Szef hiszpańskiej dyplomacji Miguel Angel Moratinos przyznał, że - co prawda - "rozwój demokracji na świecie w ostatnich latach uległ zahamowaniu i wyraźnie widać, że nie rozwija się z taką siłą jak wcześniej", ale mimo to on sam z optymizmem patrzy na sprawę sukcesu demokracji. - Być może w ujęciu statystycznym tak to wygląda. Jednak wszystko jedno czy w Europie, Afryce, czy Azji wszyscy chcą demokracji, wszyscy chcą mieć wolne wybory, wszyscy chcą zostać uświęceni przez międzynarodową opinię publiczną przyznaniem przymiotnika "demokratyczni". Nawet kraje, które nie stosują praktyk demokratycznych, wiedzą, że jeśli nie będą postępować naprzód na drodze do państwa prawa, ku ochronie praw człowieka, to wcześniej czy później będą miały istotne problemy na arenie międzynarodowej - powiedział szef hiszpańskiego MSZ. Według ministra Moratinosa, jednym z podstawowych warunków rozwoju demokracji, oprócz ochrony praw człowieka i wspomagania instytucji demokratycznych, powinien być rozwój gospodarczy, jako narzędzie walki z biedą. Podobną opinię wyraził szef indonezyjskiej dyplomacji Raden Natalegawa, który podkreślił, że poprawa standardu życia jest dla ludzi zachętą do udziału w procedurach demokratycznych. Wiceminister spraw zagranicznych Chile, Fernando Schmidt, zauważył, że w długoterminowym ujęciu "kryzys zaufania do demokracji dał się zauważyć znacznie wcześniej niż nastąpił kryzys finansowy". Według niego, demokracja zmaga się z tym problemem od dziesięcioleci. - W 1974 r. 150 krajów uznawano za demokratyczne, dziś na tej liście jest o 30 krajów mniej. Mamy do czynienia z szeregiem raportów, które mówią o braku zaufania do instytucji demokratycznych - podkreślił. Dodał jednak, że z drugiej strony na świecie obserwowana jest duża gotowość do uczestnictwa w mechanizmach i przedsięwzięciach demokratycznych. Według niego, wyzwaniem dla struktur demokratycznych jest więc ich dostosowanie do obecnych potrzeb obywateli. W ocenie uczestników spotkania, poważnych zagrożeniem dla demokracji, zwłaszcza rozwijających się, jest korupcja. - Korupcja prowadzi wprost do korozji zaufania publicznego do polityki i polityków - podsumował szef polskiego MSZ Radosław Sikorski. Z kolei kluczowym narzędziem dla rozwoju demokracji jest, w opinii szefów dyplomacji, internet oraz telefonia bezprzewodowa. - Nie ma wątpliwości, że kwestia wolności, swobody internetu, to będą kluczowe zagadnienia w najbliższych 5 czy 10 latach. To rzeczywiście siła, która daje wolność, przełamuje bariery, a jednocześnie łączy ogniwa demokracji - podkreślił szwedzki minister Carl Bildt. Dodał, że obowiązkiem polityków jest działanie na rzecz przełamywania ograniczeń internetu. Dyskusji szefów dyplomacji przysłuchiwali się m.in. sekretarz stanu USA Hillary Clinton, b. sekretarz stanu Madeleine Albright, b. prezydent RP Lech Wałęsa oraz dyplomaci kilkudziesięciu państw.