Podczas konferencji prasowej we Wrocławiu, która poprzedziła pikietę OPZZ w sprawie podwyżek dla budżetówki, posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk przekonywała, że rząd odwraca się plecami do pracowników sfery budżetowej i nie chce usiąść z nimi do stołu, żeby rozmawiać o podniesieniu ich płac. - Płac, które od lat są zamrożone, płac, których nie rusza ani 15-procentowa inflacja, ani galopująca drożyzna, ani kryzys energetyczny wywołany wojną w Ukrainie - wskazała. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk: Rząd PiS jest antypolski Posłanka mówiła, że rząd, który odwraca się plecami od swoich własnych pracowników, "działa w sposób antypolski". - Prawdziwy patriotyzm to szacunek dla tych, którzy każdego dnia wstają rano, wychodzą do pracy i swoim własnym czasem i poświęceniem budują bezpieczeństwo nas wszystkich. Patriotyzm to nie machanie flagą, to nie publikowanie raportów, to nie dopominanie się reparacji czy obrażanie UE i naszych sąsiadów - powiedziała posłanka Lewicy. - Patriotyzm to troska o bezpieczeństwo polskich rodzin i troska o tych, którzy to bezpieczeństwo zapewniają - przekonywała. Lewica: 20-proc. podwyżki można wprowadzić ot, tak Dziemianowicz-Bąk wskazała, że 20-procentowe podwyżki w sferze budżetowej "można wprowadzić ot, tak", gdyż w Sejmie czeka projekt złożony w tej sprawie przez klub poselski Lewicy. - Apelujemy do rządu, żeby na najbliższym posiedzeniu Sejmu, ostatnim posiedzeniu przez przerwą wakacyjną, 5 sierpnia, wyjął ustawę Lewicy z zamrażarki, poddał ją pod pilne głosowanie tak, żeby już jesienią pracownicy i pracownice sfery budżetowej mogli pracować za godne płace - podkreślała. Adrian Zanberg: To obraźliwe dla państwa polskiego Lider partii Lewica Razem, poseł klubu Lewicy Adrian Zandberg przekonywał, że pracownicy budżetówki muszą zacząć w Polsce w końcu godnie zarabiać, bo inaczej "rozsypie nam się państwo". - Nie może być tak, że ktoś, kto pracuje dla polskiego państwa, zastanawia się, czy mu w kolejnym miesiącu wystarczy na czynsz, czy ma zapłacić rachunki, czy ma zapłacić za leki. To jest postawione na głowie i to jest tak naprawdę obraźliwe dla polskiego państwa, żeby w taki sposób traktowało ludzi, na których pracy się opiera - stwierdził. Lewica: Pieniądze na podwyżki dla budżetówki są Jak mówił lider Lewicy Razem, pieniądze na podwyżki dla sfery budżetowej są. - Rząd ostatnio przyznał się, jak wygląda realizacja dochodów budżetowych. Jest z czego spełnić postulaty protestujących pracowników, bo to są rozsądne, rozważne i odpowiedzialne postulaty, oni po prostu chcą tego, żeby ich pensje nie zostały pożarte przez wzrost cen - dodał. "Podnoszą pensje samym sobie, a żałują pieniędzy dla ludzi" Zdaniem Zandberga szczególnie bulwersujące jest to, że rządzący rozważają podniesienie pensji samym sobie, a jednocześnie - jak wskazał - żałują pieniędzy dla ludzi, którzy często zarabiają w okolicach płacy minimalnej. - To jest bezczelność, że prezesi wielkich spółek z udziałem Skarbu Państwa wypłacają sobie sute wynagrodzenia, a dla ludzi, od których zależy działanie polskich szkół, szpitali, urzędów i samorządów mają odpowiedź: nie, wam podwyżek nie damy - mówił. Przekonywał też, że silna Lewica w przyszłym parlamencie jest gwarancją tego, że podwyżki dla budżetówki będą naprawdę i że nie będzie się o nich mówiło tylko w kampanii wyborczej. - Silna Lewica w przyszłym parlamencie to jest gwarancja, że będzie prospołeczna polityka i że o polskich pracownikach, nie tylko o pracownikach budżetówki nowy rząd nie zapomni. Silna Lewica to jest gwarancja, że ucywilizujemy w Polsce rynek pracy i że zaczniemy w końcu płacić godnie polskim pracownikom - przekonywał Adrian Zandberg.