Lew-Starowicz: Sekslekcje krzywdzą dzieci
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz w rozmowie z "Faktem" przekonuje, że małe dzieci w przedszkolach nie zrozumieją zajęć gender. "To może źle wpłynąć na dzieci" - uważa Lew-Starowicz.
"Gender ma interesującą koncepcję, jak kształtuje się płeć w warunkach kulturowych, ale zgubne i śmieszne są wszelkie przechyły. Skrajności w stylu, że wychowujemy dzieci w ogóle bez jakichkolwiek wzorców płci, apłciowo. I zakładamy, że mają płeć wybrać sobie potem, zadecydować w późniejszym wieku. Albo właśnie eksperyment w jakimś przedszkolu, że dziecko przyszło do domu z rewelacją, że tata może chodzić w sukience. To, niestety, już kabaret" - twierdzi Lew-Starowicz.
Jego zdaniem, to może zaburzyć rozwój psychoseksualny dzieci: "Świadomość odmienności płci pojawia się u dziecka między 2. a 3. rokiem życia. W wieku 3-4 lat pojawia się świadomość ról płciowych. To dzieci odgrywają już w swoich zabawach, np. dobierając odpowiednie dla płci zabawki. Przedszkolak już wie, że są różnice między chłopcem a dziewczynką. Jeśli chłopiec miał założoną sukienkę, to może się to odbić niekorzystnie na jego psychice. Mógł przecież zostać wyśmiany przez inne dzieci, czyli ośmieszony wśród rówieśników i przez to przeżyć uraz. Powie to w domu, rodzice przeżyją szok. Zaburzy to jego tożsamość, bo będzie tkwiło w jego pamięci".
Pytany, czy zajęcia gender są dla dzieci niebezpieczne, Lew-Starowicz odpowiada: "Takie małe dzieci nie zrozumieją intencji tego typu zajęć. Takie eksperymenty nie podobają mi się i nie można ich traktować poważnie. Nie można meblować dziecku w głowie w tak absurdalny sposób! Chyba że znajdą się rodzice chętni do eksperymentowania z własnymi dziećmi".
Fakt/INTERIA.PL