Konrad Piasecki: Były premier, członek rady krajowej SLD. Leszek Miller: - Bardzo dziękuję, że pan podkreślił, że zostałem właśnie wybrany. Członek rady krajowej SLD to brzmi dumnie. - No pewnie. Chociaż przy pańskich dotychczasowych doświadczeniach politycznych... - ...a będzie brzmiało jeszcze dumniej. Ile jeszcze półroczy rządu będzie miała okazję świętować Beata Szydło? Pańskim zdaniem? - Jak pan zna moje poglądy to je powtórzę, że uważam iż Beata Szydło nie powinna być prezesem Rady Ministrów, tylko powinien tę zaszczytną funkcję pełnić Jarosław Kaczyński. Ale myśli pan, że Jarosław Kaczyński podziela ten pański pogląd? - Tego nie wiem. Nie doradza mu pan? Jak się spotykacie twarzą w twarz? - Nie spotykamy się i nie doradzam. Natomiast dla czystości systemu politycznego w Polsce powinna obowiązywać reguła, że szef partii, która wygrała wybory, zostaje premierem. Ale czuje pan w trzewiach, że to jest pierwsze i ostatnie takie świętowanie półrocza? Czy jednak Jarosław Kaczyński to wytrzyma, bardziej niż pan. - Tego nie wiem. To zależy oczywiście od oceny Jarosława Kaczyńskiego. Ale przypuszczam, że codziennie, co jakiś czas, prezes PiS myśli sobie: "ja bym to zrobił lepiej, gdybym był szefem rządu". Czyli, jako szef partii, pan nie wytrzymałby długo takiej sytuacji, że pan tutaj w gabinecie na Nowogrodzkiej, a tutaj premier... - ...to oczywiste, że nawet jednego dnia bym nie wytrzymał. Bo jak pan pamięta, kiedy SLD pod moim kierownictwem wygrał wybory, to było jasne, że zostanę szefem rządu. Jasne dla pana? Czy jasne dla wszystkich? - Dla partii. A dlaczego dla Jarosława Kaczyńskiego to nie jest dzisiaj jasne? Chyba, że pan uważa, że już jest. - Tego nie wiem. Przypuszczam, że być może Jarosław Kaczyński próbuje wariant, który już kiedyś zastosował przy okazji wyboru na premiera... ...Kazimierza Marcinkiewicza - Kazimierza Marcinkiewicza. Ale to trwało parę miesięcy, o ile pamiętam. Siedem, osiem. - Siedem miesięcy... To jeszcze pani premier Szydło ma trochę czasu. Pańska ocena rządów Beaty Szydło w skali od jeden do dziesięciu? - Jestem ciekaw, jak dzisiaj ta ocena zostanie zaprezentowana. Mogę panu powiedzieć o największym dla mnie pozytywnym przejawie tego rządu i największym rozczarowaniu. Niewątpliwie ten największy pozytyw to jest program "500 Plus". Dla wielu polskich rodzina to jest istotna pomoc. Niektórzy politycy się z tego naśmiewają, czy szydzą, ale wystarczy pojechać poza Warszawę, żeby przekonać się o tym, że to jest traktowane poważnie. Pan nie szydzi, pan zazdrości, że inni wpadli na taki pomysł. - Nie, ja uważam, że... Oczywiście, że gdybyśmy my mieli takie pieniądze, jak dzisiaj PiS, to zrobilibyśmy to samo. Nawet byśmy zrobili pewnie tysiąc plus. Ale nikt nie ma takich pieniędzy, a oni dali. Oni też nie mają. - Oczywiście, że mają. Natomiast rozczarowanie to jest plan Morawieckiego. Trzy miesiące temu pan wicepremier przedstawił program, właściwie taką... propagandową ulotkę, z którą trudno się nie zgodzić. Mijają trzy miesiące, nie ma żadnej ustawy wynikającej z tego programu, więc wygląda na to, że mieliśmy do czynienia z próbą propagandowego błyśnięcia. Ale gdyby pan premier Morawiecki chciał zapytać, jak to się robi, to powinien się zgłosić do pana profesora Kołodko albo profesora Hausnera - oni powiedzą. No tak, tylko że plan Morawieckiego ma przetrwać dziesiątki lat, a plan Kołodki czy plan Hausnera umarły wraz ze śmiercią rządów, w których brali udział. - Akurat plan Kołodki został wykonany z powodzeniem, plan Hausnera zaczął być realizowany, tylko nie znalazł wystarczającego poparcia w Sejmie, bo Platforma Obywatelska - zamiast poprzeć - wymyśliła program 3x15, który natychmiast zamknęła w szufladzie, kiedy zdobyła władzę. Czy audyt, pańskim zdaniem, dał rządowi trochę wiatru w żagle? - To nie był żaden audyt... Jak zwał, tak zwał. Jakiś przegląd działań poprzedników. - PiS nie powinien w ogóle używać takiego sformułowania, mógł np. powiedzieć, że to jest informacja rządu o stanie spraw publicznych realizowanych w poszczególnych resortach. I w tej informacji widzi pan czysto polityczny, taki postdemonstracyjny cel, czy jednak ciekawą próbę narysowania grubej kreski, podsumowania działań poprzedników? - Widzę rzeczy poważne i mało poważne, widzę takie pomieszanie rzeczy istotnych i mało istotnych... A jakieś istotne pan dostrzegł? Takie, nad którymi warto by się pochylić i zastanowić? - Tak. One zostały co najwyżej zaznaczone, ale gdybym ja pracował nad czymś takim, to bym się skoncentrował na dwóch, trzech, czterech sprawach. Np. niewątpliwie prawdziwa jest teza, że nasz wzrost gospodarczy, to, że nie popadliśmy w recesję, był oparty na wzroście długu publicznego. PO zaczynała z długiem publicznym 500 mld, a skończyła na bilionie. Warto byłoby np. to rozpisać i powiedzieć, dlaczego tak się stało, i czy nie było innego wyjścia. Pytanie, czy ten show z bączkami, rozwijaniem płacht papieru nie przyćmił trochę poważnej debaty. - To jest niepoważne: minister spraw zagranicznych, który... Puszcza bączki na trybunie. - ...bawi się bączkami - już nie mówiąc oczywiście o Macierewiczu. Ale do Macierewicza, zdaje się, wszyscy się przyzwyczailiśmy, więc tu akurat nie było zaskoczenia. Niektórzy go nawet pokochali. Ale nie pan. - Ja nie. Gdyby tak poważnie na to popatrzeć, to jest skandaliczne, dlatego że jeżeli minister obrony narodowej mówi, że Polska jest bezbronna, to znaczy, że będąc w NATO my jesteśmy bezbronni i nic na tym nie korzystamy. Nie, on mówi, że była bezbronna, ale teraz on już wszystko to naprawił. - Wie pan, są państwa, które bardzo chcą wejść do NATO - i te państwa słyszą, że nawet jak się dostaną do NATO, to i tak dalej mogą być bezbronne. To jest po prostu skandaliczne. Czarzasty chodzi, Nowacka chodzi, a pan czemu bojkotuje marsze opozycji? - Bo ja nie jestem szefem żadnego ugrupowania, już nie muszę chodzić. Nawet nie jako szef mógłby pan chodzić. Spacer sobie sobotni urządzić Traktem Królewskim. - Ja chodzę tradycyjnie na jeden pochód, to jest pochód 1 maja, dlatego że uważam, że te treści, które tam są przedstawiane - upominanie się o interesy ludzi pracy - są dalej aktualne. Oczywiście brałem udział również w pierwszomajowym pochodzie. A na KOD pan nie poszedł. Politycznie, a nie z powodu wrodzonej niechęci do spacerowania? - Nie, nie. Widzę tam ludzi, którzy są autentycznie przejęci stanem spraw publicznych, ale też widzę polityków, których nie powinno tam być. Pan by wykluczał kogoś z marszów KOD-u? - Nie. Obecność polityków - i to na pierwszej linii - tzn. polityków, którzy zabierają głos, formułują oceny polityczne, to wszystko bardzo upolitycznia te marsze KOD-u i KOD powinien coś z tym zrobić. Powinien wyraźnie powiedzieć politykom: "Panowie, trzymajcie się z daleka. Chcecie iść, to idźcie, ale niekoniecznie musicie przemawiać". Ale "panom" powiedzieć, również panu Czarzastemu rozumiem, pańskiemu szefowi partyjnemu? - Każdemu politykowi, który jest na pierwszej linii, pan Kijowski powinien powiedzieć wyraźnie: "Trzymajcie się z daleka, uczestniczcie, ale nie zabierajcie głosu i nie pchajcie się na tą trybunę". A nie jest tak, że rolą lewicy jest rozdzieranie szat, że demokracja upada brutalnie deptana przez "prawicowych siepaczy"? Bo zdaje się, że tak lewica... - ...skąd pan to słownictwo wypożyczył... Od was się uczę. Ja je mówię oczywiście w cudzysłowie, bo jest używane właśnie przez lewicę. - Wie pan, akurat nie przez lewicę, tylko głównie przez Platformę Obywatelską, Petru i tak dalej. Dla mnie takim papierkiem lakmusowym, dotyczącym stanu demokracji, jest możliwość wyboru innej władzy. Czyli wolne wybory. I póki są wolne wybory, póty się pan nie troszczy o demokrację. - Póki są wolne wybory i póki ja mogę wybrać inną władzę, to ja uważam, że system demokratyczny funkcjonuje. Zatem, jeżeli zauważyłbym, że ta obecna władza próbuje mi tą możliwość odebrać, np. majstrując przy ordynacji wyborczej, to wtedy będę oczywiście głośno protestował. Ale na razie nie widzę takich poczynań. A skoro padło już to nazwisko: jak się pan czuje jako koalicyjny sojusznik Ryszarda Petru? - Ja nie jestem koalicyjnym sojusznikiem Ryszarda Petru. Nie no, jest pan. SLD przystąpiło do koalicji antypisowskiej pod auspicjami KOD-u. Włodzimierz Czarzasty, Ryszard Petru i Leszek Miller w jednej koalicji. - Nie namówi mnie pan, żebym oceniał politykę mojego kierownictwa, kierownictwa SLD. Jak pan chce rozmawiać na ten temat, to proszę zaprosić Włodzimierza Czarzastego. Mówił pan zawsze, że widzi w KOD-zie sporo hipokryzji i fałszu, a teraz pan w tym KOD-zie niemalże jedną nogą już jest. - W tym sensie "fałszu", o którym już mówiłem. Naprawdę niech się politycy trzymają z daleka. Wie pan, jeżeli na marszu KOD-u główne role odgrywa pan Schetyna, pan Petru, no na litość boską! No co to jest? Nie mogą się powstrzymać przynajmniej na jeden dzień? A jeszcze a propos pańskiego zaniepokojenia, Bill Clinton mówi, że widzi w Polsce zamiast demokracji dyktaturę na wzór putinowski. Ma rację? - Nie, nie. On to powiedział w kontekście swoich kłopotów, czyli Trumpa i tego, że Polska nie chce przyjmować cudzoziemców. To jest infantylne po prostu. Konrad Piasecki