Szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej argumentował, że referendum to efekt paniki po pierwszej turze wyborów prezydenckich. - Komorowski i jego sztab wyobrazili sobie, że jak sięgną po wyborców Kukiza to rozstrzygną te wybory na swoją korzyść. Teraz prezydent Komorowski przełyka gorzką świadomość, jak bardzo się pomylił. Można powiedzieć, że mamy ostatnią jego klęskę - wyjaśniał na antenie TVN24 Leszek Miller. Polityk Sojuszu przyznał, że nie uczestniczył w referendum, a całe przedsięwzięcie z nim związane ocenił jako "zbędne". - Te cząstkowe dane oddają skalę kompromitacji tych, którzy zarządzili i popierali to referendum. Najbardziej skompromitowany w tej sprawie jest prezydent Komorowski, następnie cała PO, która ten pomysł poparła, Paweł Kukiz, który rzucił wszystko na szalę, aby referendum było stanowiące i Ryszard Petru - wskazywał. - Sto milionów złotych to ponad 400 tys. wyprawek szkolnych albo 3 tys. dzieci w nowych przedszkolach. To wszystko wczoraj powędrowało do kosza - dodał. Szef Sojuszu dowodził, że obywatele "nie dali się nabrać i pokazali figę tym, którzy zarządzili to referendum", a premier Ewa Kopacz, która zachęcała do udziału w głosowaniu, może mówić o "dojmującej porażce". Przypomnijmy, że z cząstkowych danych przedstawionych dziś rano przez PKW wynika, że frekwencja w niedzielnym referendum wyniosła zaledwie 7, 48 procent. Dane oparte są na wynikach referendum z 32 na 51 okręgów, które napłynęły z 15 województw. Według tych cząstkowych danych na pytanie tyczące jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu "tak" odpowiedziało 79,88 proc głosujących.