- To bardzo dobrze, że nowy rząd w Warszawie reaguje na zaniepokojenie, jakie wyrażano w Moskwie w związku z twardą, wręcz obstrukcyjną polityką poprzedniego gabinetu - ocenił Kisieliow, były redaktor naczelny tygodnika "Moskowskije Nowosti", a obecnie komentator radia Echo Moskwy. - Nie zapominajmy jednak, że - bez względu na to, jak odnosimy się do braci (Lecha i Jarosława) Kaczyńskich i na to, czy mieli rację, czy nie mieli - pogorszenie stosunków rosyjsko-polskich było w znacznej mierze inicjatywą Moskwy - powiedział publicysta. Jego zdaniem, "był to w dużym stopniu zabieg propagandowy na użytek sytuacji wewnętrznej w Rosji". - Prezydentowi (Władimirowi) Putinowi, jego rządowi, Kremlowi potrzebny jest straszak, którym można wymachiwać, by skonsolidować swoich stronników, swój elektorat; skonsolidować przeciwko wirtualnemu, mitycznemu wrogowi zewnętrznemu. Polska - obok Ameryki, Estonii, Łotwy i Litwy - została wybrana jako jeden z obiektów ksenofobicznego ataku; ataku mającego spotęgować w rosyjskim społeczeństwie ksenofobiczne nastroje - zauważył Kisieliow. W jego opinii, "także polscy politycy nie powinni o tym zapominać". - Nie trzeba popadać z jednej skrajności w drugą. W każdej sytuacji polityka powinna być wyważona - podkreślił rosyjski komentator. - Jeśli pytano by mnie o radę, to powiedziałbym, iż planiści polityki zagranicznej nie powinni liczyć na to, że uda im się ukoić tego prezydenta, ten rząd. Są to wyrafinowani ludzie. Podajcie im palec, a oni wam rękę odgryzą - powiedział. - Ludzie ci nie wiedzą i nie chcą wiedzieć, czym jest kompromis; czym jest normalny proces polityczny z dwustronnym ruchem. Wciąż żyją w XX wieku. Politykę wyobrażają sobie jako grę z rezultatem zerowym, w której zwycięzca bierze wszystko, a zwyciężonemu nie dostaje się nic - dodał Kisieliow. - Mówię więc wszystkim politykom - i polskim, i europejskim, i amerykańskim - by nie mieli złudzeń. Polityka obłaskawiania Rosji żadnych owoców nie przyniesie - wskazał publicysta.