Lepper mówił na konferencji prasowej w Warszawie, że chciano go prawdopodobnie w ten sposób skompromitować, bo gdyby nagrano jego zgodę na takie badanie, byłby to dowód, że miał kontakty seksualne z Krawczyk i brał udział w "seksaferze". Lider Samoobrony odnosił się do informacji podanych przez "Dziennik". Gazeta napisała, że b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek zasugerował na tajnym posiedzeniu sejmowej komisji do spraw nacisków, że Lepper miał dostać dzięki Zbigniewowi Ziobrze próbkę DNA dziecka Anety Krawczyk. Miał ją wykorzystać, by poza Polską ustalić, czy jest jego ojcem. - Już wtedy Kaczyński założył na mnie sidła. Chciał mnie wtedy wykończyć. Ja bym tylko go poprosił o ten kod, oni by to nagrali - mieli dowód, że Lepper o to prosi, że się boi, że pojechał zbadać się do Berlina i już go mamy - Lepper na pewno brał udział w seksaferze - mówił dziennikarzom szef Samoobrony. Przyznał, że był w tym czasie w Berlinie w związku ze swoimi obowiązkami ministerialnymi, ale - jak zapewniał - nie przeprowadzał żadnych badań dotyczących ojcostwa. Do spotkań z J.Kaczyńskim, na których miały paść te sugestie, zdaniem Leppera doszło w styczniu 2007 roku. "Wiem, że na jednym ze spotkań padła jakaś sugestia, że ewentualnie należałoby się zbadać, upewnić. Taka sugestia Kaczyńskiego" - relacjonował Lepper. Rzecznik łódzkiej prokuratury, która prowadziła śledztwo ws. "seksafery" w Samoobronie Krzysztof Kopania powiedział PAP, że prokuratura nie ma żadnej wiedzy na temat rzekomego przekazania przez Ziobrę Lepperowi próbki DNA dziecka Krawczyk. Sam Ziobro uważa, że należy zastanowić się nad wiarygodnością Kaczmarka. - Jest czas kampanii wyborczej. Emocje naszych przeciwników są coraz trudniejsze do utrzymania, ponieważ Prawo i Sprawiedliwość zyskuje w sondażach - powiedział. Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu 2006 roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymywała, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Stanisławowi Łyżwińskiemu i Lepperowi. Twierdziła też, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania jego DNA to wykluczyły. Badaniom DNA - na prośbę prokuratury - poddał się wówczas również Lepper. Test DNA wykluczył, by był ojcem najmłodszego dziecka Krawczyk.