Wczoraj tę informację potwierdził "Gazecie" wiceminister rolnictwa Henryk Kowalczyk. Chodzi nie tylko o rolników, którzy już kupili za unijne fundusze ciągniki, sprzęt rolniczy czy wybudowali obory. Restrykcje dotkną też tych, którzy w ostatnim tygodniu stali w gigantycznych kolejkach przed regionalnymi oddziałami Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, by złożyć nowe wnioski o dofinansowanie inwestycji. I to oni są prawdziwym powodem ostatniej decyzji ministra. Kolejki powstały po 11 marca, kiedy ogłosił, że ma dodatkowe pieniądze dla rolników. Po prostu okazało się, że budżet na lata 2004-06 nie został w całości wykorzystany, zostało 230 mln zł. Lepper nie podał żadnych szczegółów, tylko udał się w zagraniczne podróże. A rolnicy uznali, że tak jak dotychczas o tym, kto dostanie pieniądze, zadecyduje kolejność składania wniosków - relacjonuje dziennik. Dniami i nocami pilnowali swoich miejsc lub płacili za to innym. Po prawie dwóch tygodniach dowiedzieli się od Andrzeja Leppera - kompletnie zaskoczonego całą sytuacją - że niepotrzebnie tracili czas i pieniądze, bo wnioski można składać tylko listownie i tylko 16 kwietnia. A o tym, kto dostanie pieniądze, zadecyduje losowanie. Ale z tym może być problem: - Unia zgodziła się, by o przydziale pieniędzy decydowała kolejność składania wniosków. Teraz każdy rolnik, który nie zostanie wylosowany, może nas zaskarżyć i wygra - mówi urzędnik Ministerstwa Rolnictwa. - Do domu, kochani rolnicy! Czekanie nic wam nie da, żadne listy nie obowiązują. Lepiej pracować w polu, niż stać pod Agencją - apelował Lepper po powrocie z Chin, Maroka i Turcji. Przerażony liczbą chętnych Lepper postanowił zniechęcać do składania wniosków, ograniczając prawo do następnych funduszy. Kowalczyk wcale tego nie ukrywa. - Ten pomysł pojawił się w resorcie, kiedy zobaczyliśmy, jak wielu rolników stanęło w kolejkach. Liczymy, że rolnicy zastanowią się, czy warto składać wnioski i zablokować sobie wsparcie z Unii przez najbliższe dwa lata - mówi.