Jak powiedział rzecznik prasowy Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu Zdzisław Czekierda, decyzja o amputacji zapadła w trakcie terapii tlenowej w komorze hiperbarycznej. - W trakcie tej terapii doszło do krwawienia z nogi. To był sygnał dla lekarzy, że z nogą jest źle i dla ratowania życia należy ją amputować. Decyzja zapadła natychmiast - podkreślił rzecznik. Czekierda poinformował, że operacja przeprowadzona pod kierownictwem płk. Józefa Ruty przebiegła bez zakłóceń. Dodał, że uczestniczyli w niej też dwaj najlepsi wrocławscy chirurdzy naczyniowi prof. Wojciech Witkiewicz i dr Kazimierz Lesiak. Rzecznik zaznaczył, że wcześniej lekarze robili wszystko by ocalić nogę rannego 41-letniego Andrzeja Nabzdyka, ale ostatecznie okazało się, że kończyna nie jest do uratowania i dodatkowo stanowi zagrożenie dla życia pacjenta. Trzeba było ją uciąć w połowie uda. Zdaniem lekarzy przy dobrym dopasowaniu protezy i odpowiedniej rehabilitacji w przyszłości Nabzdyk będzie mógł chodzić bez kul. - Obecnie stan rannego jest dobry. Nie ma już zagrożenia dla jego życia. Nie ma zagrożenia zakażenia - powiedział Czekierda. Dodał, że najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu ranny lekarz rozpocznie już rehabilitację. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego leciał 17 lutego z Wrocławia w okolice Budziszowa do rannych w karambolu na A4, gdzie zderzyło się ok. 20 aut. Maszyna LPR rozbiła się w okolicach Jarostowa - kilkaset metrów od miejsca karambolu. W wypadku zginęli: pilot Janusz Cygański oraz pielęgniarz Czesław Buśko. Ze wstępnych ustaleń Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych wynika, że przyczyną wypadku mogło być nagłe załamanie pogody, gęsta mgła i słaba widoczność - poniżej 10 metrów. Prokuratura Okręgowa w Legnicy wszczęła postępowanie w sprawie katastrofy. Ma ono wyjaśnić, jak do niej doszło i kto ponosi za to odpowiedzialność.