Jak poinformował rzecznik Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu Zdzisław Czekierda, ranny lekarz odzyskał przytomność, po tym jak lekarze zdecydowali się odstawić środki nasenne i tym samym wybudzić go ze śpiączki farmakologicznej. Wcześniej pacjent został odłączony od respiratora i zaczął samodzielnie oddychać. - To duży przełom i jaskółka nadziei, że leczenie idzie w dobrym kierunku i lekarze obrali właściwą drogę w leczeniu pacjenta - mówił Czekierda. Dodał, że pacjent po odzyskaniu przytomności, choć wciąż jest w stanie ciężkim, reaguje na proste bodźce i polecenia typu: "otwórz oczy", "unieść rękę". Andrzej Nabzdyk wciąż będzie też poddawany zabiegom w komorze hiperbarycznej w Akademickim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Takie zabiegi mają pomóc przy gojeniu się ran urazowych. Pacjent ma być poddany przynajmniej 10 takim zabiegom. Na jednym z wrocławskich cmentarzy odbył się dzisiaj pogrzeb 50-letniego pielęgniarza Czesława Buśki, który wraz z pilotem Januszem Cygańskim nie przeżył wypadku śmigłowca. Tragicznie zmarłego pielęgniarza żegnała najbliższa rodzina: żona z córką, znajomi oraz ratownicy medyczni, strażacy i przyjaciele z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, w którym Buśko pracował od lat 80-tych. W imieniu LPR Buśkę żegnał Robert Gałązkowski, dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który poinformował, że prezydent zdecydował się pośmiertnie odznaczyć Buśkę i Cygańskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za odwagę i bohaterską postawę. Odznaczony został również ranny lekarz. "Żegnamy dzisiaj najlepszego z najlepszych, który 17 lutego wyleciał w swój ostatni lot" - mówił Gałązkowski. Dodał, że Buśko zawsze ofiarnie pomagał ludziom, cieszyły go wszystkie udane interwencje. W pogrzebie wzięli też udział wiceminister zdrowia Marek Twardowski oraz wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec. Natomiast już na cmentarzu na zakończenie uroczystości nad głowami zgromadzonych przeleciał śmigłowiec. Ze wstępnych ustaleń Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych wynika, że przyczyną wypadku mogło być nagłe załamanie pogody, gęsta mgła i słaba widoczność - poniżej 10 metrów. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego leciał we wtorek z Wrocławia w okolice Budziszowa do rannych w karambolu na A4, gdzie zderzyło się ok. 20 aut. Maszyna LPR rozbiła się w okolicach Jarostowa (Dolnośląskie) - kilkaset metrów od miejsca karambolu i w pobliżu wiejskich zabudowań. Służby ratunkowe szukały śmigłowca ok. godziny. Maszynę od strony autostrady osłaniały drzewa, od strony wsi pagórek. Dodatkowo akcję ratunkową utrudniała gęsta mgła. O wypadku śmigłowca zawiadomił ranny Andrzej Nabzdyk, który potem w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala wojskowego we Wrocławiu. Prokuratura Okręgowa w Legnicy wszczęła postępowanie w sprawie katastrofy. Ma ono wyjaśnić, jak doszło do wypadku i kto ponosi za niego odpowiedzialność.