, podejrzewając korupcję, prowadzą śledztwo w tej sprawie. Ivabradyna pojawiła się na liście leków refundowanych w połowie listopada 2006 roku - wkrótce po spotkaniu przedstawicieli firmy Servier i krakowskiego biznesmena Wiesława Likusa z w jednej z restauracji w Warszawie. Według informacji reporterów, kilka miesięcy wcześniej wiceminister zdrowia zadzwonił do Wiesława Likusa z prośbą o znalezienie mieszkania dla syna, który w październiku miał zacząć studia w Krakowie. Biznesmen - jak ustalili dziennikarze - skontaktował go ze swoją znajomą, która użyczyła mieszkania młodemu Piesze. Zaznaczmy, że w resorcie od dwóch miesięcy leżał już wniosek o wpisanie ivabradyny na listę leków refundowanych. Bolesław Piecha zaprzecza, by te dwie sprawy były ze sobą powiązane. - Nie załatwiałem mieszkania synowi ani nie podpisywałem żadnej umowy w imieniu syna. To jego musi pan zapytać, on zna syna właścicielki - tłumaczył były wiceminister reporterowi RMF FM. Co innego mówi jednak Wiesław Likus. Przyznaje, że w sprawie mieszkania pomógł Bolesławowi Piesze. - Dałem kontakt - potwierdza. Według informacji reporterów, właśnie ten wątek badają teraz zarówno prokuratura, jak i Centralne Biuro Antykorupcyjne. Śledczy wiążą sprawę mieszkaniową z załatwieniem wpisu ivabradyny na listę leków do refundacji. Nie wykluczają korupcji. Dodajmy, że tym roku wpływy z budżetu do firmy Servier z tego tytułu wyniosą ponad 7 milionów złotych. Ivabrydyna niczym "lub czasopisma" W trakcie prac nad rozporządzeniem wprowadzającym ivabradynę na listę leków refundowanych doszło do nieprawidłowości - ustalili reporterzy śledczy RMF FM. Pojawiły się zapisy, które zdecydowanie poszerzały zastosowanie medykamentu, powiększając w ten sposób kwotę refundacji. Firma produkująca lek mogła więc na tym zarobić o wiele, wiele więcej. Chodzi o to, że podczas prac nad dokumentem, gdy ministrem nadzorującym departament leków był Bolesław Piecha z PiS-u, spójnik "i" zamieniono na "lub". Podobnie więc, jak w przypadku słynnego medialnego "lub czasopisma" poszło o łącznik. Ministerialne rozporządzenie pierwotnie opisywało dwie choroby, które mogą być leczone ivabradyną, ale tylko gdy występują równocześnie. Ktoś zmienił łącznik "i" na "lub" i w ten sposób lek mógł być stosowany wymiennie do każdej z tych chorób. Ten zapis zdecydowanie poszerzył zakres stosowania leku, co oczywiście mogło powiększyć również wpływy firmy, która lek produkuje. - To jedynie literówka - zaznacza w rozmowie z reporterem RMF FM Bolesław Piecha. - Nie można tego utożsamiać z tą sytuacją, która pojawiła się w słynnej ustawie medialnej. Co innego jednak twierdzą prokuratorzy i CBA, badający okoliczności wpisania ivabradyny na listę leków refundowanych, którzy podejrzewają, że urzędnicy celowo zmienili zapisy. Wpisanie leku na listę NFZ budzi bardzo wiele innych wątpliwości. Jak ustalili nasi dziennikarze, inna pieczątka widnieje na samym rozporządzeniu, a inna na załączniku z listą refundowaną. A to może oznaczać, że obydwa dokumenty powstały w różnym czasie.