B. szef MON Aleksander Szczygło - który według "Dziennika.pl" miał wydać zgodę na start w sumie dwóch wojskowych śmigłowców - nie chciał komentować sprawy; powiedział PAP jedynie, że "wszystkie organa są zobowiązane do tego, by pomagać prokuraturze". W podobnych słowach do faktu użycia śmigłowców odniósł się ówczesny premier Jarosław Kaczyński: "Wszystkie organy państwa mają obowiązek współdziałać, jeśli chodzi o walkę z przestępczością" - powiedział w środę w "Faktach" TVN były premier. Z kolei premier Donald Tusk powiedział w środę, że przypominając sobie "gorące dni" związane z tzw. aferą gruntową, nie miał wrażenia, by ówczesna władza była "jakoś szczególnie zdeterminowana, aby wyjaśnić sprawę do końca" i np. zatrzymać Krauzego. "Żadne z działań ówczesnej władzy nie wskazywały na jakieś szczególne zainteresowania, aby być skutecznym w zatrzymaniu pana Ryszarda Krauzego" - powiedział szef rządu. Rzecznik MON Robert Rochowicz nie chciał komentować doniesień dziennika, dotyczących - jak zaznaczył - poprzedniego ministra. Według "Dziennika.pl" dwa wojskowe śmigłowce z prokuratorami i agentami CBA wystartowały 13 lipca ubiegłego roku z Warszawy, by zatrzymać Ryszarda Krauzego. Warunkiem było to - jak podaje portal - że przesłuchiwany właśnie wtedy b. prezes PZU Jaromir Netzel powie coś, co obciąży biznesmena. Śmigłowcem do Gdańska 13 lipca 2007 r. lecieli prokuratorzy, którzy mieli tam przesłuchiwać świadków w sprawie przecieku o akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa - poinformowała w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Katarzyna Szeska. Podkreśliła zarazem, że w lipcu 2007 r. "nie było prowadzone postępowanie przeciwko Ryszardowi Krauzemu", informując, że postanowienie o zatrzymaniu Krauzego prokuratura wydała w dniu 29 sierpnia 2007 r. W związku z artykułem "Wojskowe śmigłowce wyleciały po Krauzego", opublikowanym na portalu Dziennik.pl, poinformowała ona, że 13 lipca 2007 r., na polecenie ówczesnego Prokuratora Okręgowego w Warszawie (Elżbiety Janickiej - PAP), prokuratorzy udali się do Gdańska. Mieli przesłuchiwać świadków w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. "Skorzystali z udostępnionego im śmigłowca" - dodała Szeska. "Śledczy wywnioskowali - między innymi z podsłuchów - że prezes PZU ma dać alibi Januszowi Kaczmarkowi w sprawie jego słynnej nocnej wizyty w hotelu Marriott. Netzel miał potwierdzić wersję ministra, że to właśnie on z nim się tam spotkał, a nie z Krauzem. Prokuratorzy postanowili, że trzeba działać, zanim obaj się spotkają i ustalą ostateczną wersję alibi. Decyzje były błyskawiczne" - pisze "Dziennik.pl". Jak dodaje, ponieważ Netzel nie obciążył w zeznaniach Krauzego, śmigłowce zawróciły do Warszawy. "Jak to czasami bywa, w informacjach medialnych jest w tym źdźbło prawdy i są też informacje, które rzeczywistości nie odpowiadają. Rzeczywiście dla dobra śledztwa były podejmowane działania, które miały zapewnić, aby jak najszybciej został czy zostali określeni świadkowie przesłuchani przez prokuratorów. Był to wyścig z czasem" - powiedział w TVN24 pytany o to Ziobro. Zaznaczył, że sprawa dotyczyła "ogromnie ważnego śledztwa związanego z podejrzeniem przecieku sprawy operacji specjalnej, gdzie mógł zostać zatrzymany w związku z podejrzeniem korupcji wicepremier polskiego rządu". "Było podejrzenie, że ktoś dopuścił się przecieku z tego śledztwa i z tej właśnie operacji i dlatego trzeba było podjąć wszystkie niezbędne działania, które były w zasięgu ręki polskiej prokuratury, by natychmiast przesłuchiwać wszystkich świadków, którzy mają na ten temat wiedzę, aby uniemożliwić ewentualne porozumienie się poszczególnych osób i ustalenie wspólnej wersji wydarzeń" - dodał Ziobro. Ziobro powiedział również, że w tym sensie rzeczywiście prokuratorzy skorzystali z pomocy śmigłowca. Dodał jednak, że nie może potwierdzić informacji dotyczących planów zatrzymania Krauzego. "Kwestia zatrzymania w tym momencie jeszcze nie wchodziła w grę. Szło natomiast o to, aby dokonać przesłuchań poszczególnych osób, a nie zatrzymania. To nie był etap zatrzymania" - podkreślił. Powiedział także, że nie chodziło jedynie o przesłuchanie Krauzego, ale "też innego świadka". "Wszystkie organy są zobowiązane do tego, by pomagać prokuraturze" - podkreślił. Według "Dziennika.Pl" prowadzący sprawę prokuratorzy poprosili Ziobrę o pilną pomoc. To on miał zadzwonić do Netzla i powiedzieć mu, że ma przyjechać do siedziby CBA. "Śledczym udaje się przesłuchać Netzla, zanim spotkał się z Kaczmarkiem. Akcja kończy się jednak połowicznym sukcesem. Prezes PZU zeznał, że widział się z Kaczmarkiem, ale przed hotelem. Kaczmarek zaś zeznał, że spotkanie odbyło się na piętrze hotelu. Ich zeznania są więc sprzeczne. Ale Netzel nie mówi nic, co obciąża Krauzego" - dodaje portal.