"Nie wybieram się (na referendum), dlatego, że nie uwzględniono mojego postulatu" - powiedział PAP Wałęsa. Jak podkreślił, chciał, by w referendum zapytano Polaków o możliwość wprowadzenia jednej lub dwóch kadencji "we wszystkich wybieralnych miejscach". "W związkach zawodowych, na prezydentów miasta, na posłów, senatorów, wszędzie maksimum dwie kadencje" - dodał Wałęsa. "Jeśli dwie kadencje, to wymiana połowy (składu danego ciała) w każdych wyborach: połowa zostaje, połowa do odstrzału" - zaznaczył b.prezydent. Wyjaśnił, że postulat ten zgłaszał "wszędzie i wobec". "Mało tego, kiedy tworzono to referendum Bronisława Komorowskiego, mówiłem: ‘Jak chcesz wygrać wybory, to zrób to, o co ja cię proszę. To będzie szum wielki, ale to jest ratunek dla demokracji. Ludzie muszą wierzyć, że jest szansa w demokracji uczestniczyć, a jak ktoś 20 lat jest posłem, no to, ludzie, to jak można wierzyć w demokrację i wybory’" - relacjonował Wałęsa. Przyznał, nie zgłaszał swojego projektu formalnie. "Zgłaszałem w otoczeniu pana prezydenta Komorowskiego i we wszystkich wystąpieniach moich publicznych" - podkreślił b. prezydent. W jego ocenie pytania, na które Polacy odpowiedzą w niedzielę w referendum są ważne, "ale najważniejsze jest to, by odblokować chęć do demokracji". 6 września, zgodnie z inicjatywą poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego, Polacy mają odpowiadać na trzy pytania: czy są "za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu"; czy są "za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa" i czy są "za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości, co do wykładni przepisów prawa podatkowego, na korzyść podatnika".