Były prezydent Lech Wałęsa podczas niedzielnej konwencji Koalicji Obywatelskiej powiedział, że wybaczył szefowi Solidarności Walczącej zmarłemu w miniony poniedziałek Kornelowi Morawieckiemu, bo "po chrześcijańsku należy to zrobić". "A co oni z niego robią? - bohatera. A on w środku - stan wojenny, atakują nas ze wszystkich stron, a on kozak zakłada Solidarność Walczącą. Co to było? Zdrada proszę panów. Zdrajca. Taka jest prawda" - powiedział Wałęsa. Słowa Wałęsy wywołały wiele krytycznych komentarzy. Premier Mateusz Morawiecki mówił, że słowa te najwięcej mówią o samym Wałęsie, natomiast nic o jego ojcu. Od Wałęsy dystansowali się nawet politycy PO. W poniedziałek były prezydent odniósł się do tej sprawy w mediach społecznościowych. "Rodacy Kochani. Po 'Warszawskim' wystąpieniu. Myślenie ma przyszłość. Uwierzcie wreszcie, gdybym myślał i robił jak mi wtedy i dziś proponowano i udowadniano, naprawdę żylibyśmy dziś bez zmian z powojennym KOMUNISTYCZNYM PODZIAŁEM. Najwięksi politycy światowi i polscy z Ojcem Świętym i Prymasem Polski namawiali mnie podobnie jak Wy dziś. Musiałem nie posłuchać i teraz Was nie posłucham. Robiłem i postępowałem po swojemu i tak będzie. Nawet jeśli dziś wygracie to tylko po to, by jutro przegrać. Wy chcecie wygrywać a ja aby rozwiązywać problemy" - oświadczył Wałęsa. "Nie chciałem, ale zmusiliście mnie: to sprawdźcie w pismach Morawieckiego Solidarności Walczącej, zanim przygotowano i ogłoszono Teczki Kiszczaka już te właśnie teksty publikowano w tych gazetkach. Zapytajcie siebie podrzucane czy współpraca z Kiszczakiem przeciw mnie i nam" - podkreślił b.prezydent. W lutym 2016 roku wdowa po PRL-owskim szefie MSW gen. Czesławie Kiszczaku przekazała IPN orginalną teczkę TW Bolek. Wynikało z niej, że Lech Wałęsa był zarejestrowany pod tym pseudonimem jako tajny współpracownik SB w latach 1970-76. Kopie dokumentów, mających dowodzić współpracy Wałęsy pojawiały się jednak w obiegu publicznym już od lat 80.