Gdy Wałęsa trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku trzy tygodnie temu, skarżył się na ból żołądka i wysoką gorączkę. Były prezydent powiedział dziennikarzom tylko kilka zdań w oczekiwaniu na windę. - Przy domu trzeba się trochę jeszcze podleczyć - dodał. Poinformował, że do pracy wróci "gdzieś za miesiąc". - Ale oczywiście na krótko będę wpadał, (...) bo muszę wydobrzeć - powiedział. Były prezydent opuszczał szpital w towarzystwie dwóch oficerów BOR. Widać było, że jest osłabiony i wyraźnie schudł. Zastępca dyrektora UCK ds. medycznych, dr Tadeusz Jędrzejczyk powiedział dziennikarzom, że "b. prezydentowi lekarze zalecili, aby przynajmniej w najbliższych tygodniach powstrzymał się przed bardzo intensywną działalnością i pracą, do czasu gdy pełna rekonwalescencja nastąpi". Poinformował, że w tym czasie Wałęsa będzie pozostawał pod opieką ambulatoryjną. - Nie można powiedzieć, że b. prezydent jest już zupełnie zdrów; potrzebuje kilku tygodni, aby powrócić do pełnej kondycji - podkreślił. Jak powiedział, wykonane badania wykluczyły "wszystkie poważniejsze przyczyny zapalenia płuc i na tym sprawa szczęśliwie się kończy". Dr Jędrzejczyk zaznaczył, że lekarzom nie udało się ustalić przyczyny zapalenia płuc, "mimo to udało się wdrożyć skuteczne leczenie antybiotykiem". Powiedział, że "można podejrzewać na podstawie wywiadu epidemiologicznego, że przyczyną zapalenia był czynnik pochodzący z Tunezji, gdzie pan prezydent był wraz z ośmioma osobami, z których trzy zachorowały i miały podobne objawy". Wałęsa od lat zmaga się z chorobą serca. W lutym 2008 r. w klinice Methodist DeBakey Heart and Vascular Center w Houston w Teksasie (USA) wszczepiono mu rozrusznik serca. Od dłuższego czasu cierpi też na cukrzycę.