"Jeszcze raz oświadczam: nie współpracowałem z SB, nie donosiłem nigdy na nikogo, nie brałem żadnych pieniędzy i nie dałem się złamać" - czytamy na mikroblogu. "Natomiast dałem się podejść na chwyt ze zgubą pieniędzy i kontrolą wydatków. Masz miękkie serce, musisz mieć twardą..." - pisze dalej Wałęsa. "Podpisałem dwa podobne, główne dokumenty, przy dwóch świadkach, to umożliwiło esbekom pobieranie pieniędzy dla siebie, nie dla mnie i o dziwo robili to po kolei, różni i to dość długo. Ja dawno zdecydowanie zerwałem kontakty" -przekonuje. Zdaniem byłego prezydenta, to funkcjonariusze SB pisali donosy, które następnie podpisywali za niego i pobierali za to pieniądze. "Materiały ręcznego opisu, które wpadały podczas rewizji i zebrane z różnych miejsc podbudowywały ich bezczelne działania" - pisze Wałęsa. "Kapitanie Graczyk, to pan mnie tak urządził, a ja się zlitowałem nad panem. Jedno pytanie pozostaje, czy zrobił pan to w pojedynkę czy robiliście to zbiorowo" - podsumowuje. "Panie Cenckiewicz, przepraszam pana" W kolejnym, opublikowanym kilkanaście minut później wpisie, Lech Wałęsa zwraca się do Sławomira Cenckiewicza, współautora książki na temat współpracy Lecha Wałęsy z SB. "Ja załamałem się wtedy, kiedy dowiedziałem się, że zniszczone zostały około 72 tomy z mojej działalności i że zniszczono 14 tomów przygotowanych na moje sądzenie, a pozostawiono tylko niewiele. Wiedziałem, że podrabiali, ale wiedziałem, że udowodnić to w tych warunkach będzie trudno, a wręcz niemożliwe. Popełnili jednak błędy, które będą wychodzić. Nie mam dziś pretensji do pana wręcz przepraszam, bo wprowadzili pana w błąd właśnie nadprodukcją, którą wykonali i w którą trudno nie uwierzyć" - pisze Wałęsa. "Jak będzie miał Pan czas, to zapraszam na pogadanie" - dodaje. "Dziękuję też Panu Friszke, który naprowadził mnie na ich błędy, powiedział na przykład, że nie przypuszczał, iż tych spotkań było tak wiele. No i właśnie było bardzo niewiele, a oni, by brać pieniądze, wykazywali, że się spotykają" - kończy swój wpis Wałęsa. Dokumenty z domu Kiszczaka W poniedziałek IPN udostępnił dokumenty dotyczące agenta SB "Bolka", zabezpieczone w domu gen. Czesława Kiszczaka. Wśród nich jest m.in. raport kpt. SB w Olsztynie Edwarda Graczyka, w którym informuje o pozyskaniu do współpracy Lecha Wałęsy. W piśmie podano - jako datę pozyskania - 21 grudnia 1970 r. Jak napisał Graczyk: "po skończonej rozmowie L. Wałęsa napisał zobowiązanie i zachowanie tajemnicy i współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. W/w obrał pseudonim BOLEK". Natomiast z notatki pochodzącej z teczki TW "Bolka" wynika, że jeszcze przed "rozmową pozyskaniową" Wałęsa relacjonował kpt. Graczykowi przebieg wydarzeń Grudnia'70. w Gdańsku. Notatka służbowa Graczyka pochodzi z 19 grudnia 1970 r. Jest to maszynopis, w którym esbek spisał słowa Wałęsy. To najwcześniej datowana informacja dla SB. W udostępnionych aktach jest także katalog wypłat dla TW "Bolek" - pierwsza z datą 5 stycznia 1971 r., na kwotę 1000 zł. Są też m.in. odręcznie napisane potwierdzenia odbioru pieniędzy. Pierwsze pokwitowanie: "Kwituję odbiór tysiąca złotych: 1000 zł od pracownika służby bezpieczeństwa za współpracę i przekazywane informacje. Bolek". Dopisane na tej samej kartce niżej: "W dniu 5.01.1971 r. na spotkaniu z tw ps "Bolek" wręczyłem mu sumę 1000 zł. jedentysiąc zł za współpracę i przekazywane informacje (wydarzenia grudniowe)". Podpisane kpt. E Graczyk. Pod tym pieczątka "Naczelnik Wydziału III K.W.M.O. w Gdańsku" i na niej nieczytelny podpis. Są też odręczne pokwitowania datowane na 18 lutego 1971 r. i 29 listopada 1971 r. W arkuszach wypłat widnieje 12 wpisów z roku 1971, 5 wpisów z 1972 roku, dwa z 1973 roku i jeden z 1974 roku. Opiewają na kwoty od 500 do 1500 zł.