uważa, że zgoda na tę nowelizację wiązałaby się z ograniczeniem roli mediów publicznych i ewentualnym postępem procesów prywatyzacyjnych. - Pan prezydent nie po to wysłał Andrzeja Urbańskiego do telewizji, a Krzysztofa Czabańskiego do radia, żeby ich teraz odwoływać poprzez zgodę na naszą ustawę. Nie mam wątpliwości, że skoro PiS zawłaszczył media publiczne, to prezydent nie pomoże ich odbić. Spodziewałem się, ze będzie bronił PiS-owskiej dominacji w mediach publicznych jak niepodległości - powiedział dziennikarzom w Limie. Zadeklarował, że inaczej niż niektórzy politycy innych partii, nie przywiązuje szczególnych emocji do ustawy medialnej, a dużo ważniejsza była dla niego ustawa dotycząca abonamentu (zwalniająca z opłat emerytów i rencistów). Tusk zapowiedział też, że konsekwentnie będzie zmierzał do tego, aby abonament przestał być sposobem finansowania mediów, bo - tłumaczył - to m.in. abonament spowodował, że media nie są publiczne, tylko stały się de facto komercyjne. - Zobaczymy, nie wyrokujmy jeszcze, jak się skończy debata nad tą ustawą, ale jeśli zostanie zablokowana to i tak nie zmienia to faktu, że media publiczne wymagają głębokiej reformy i zwrócenia się w stronę misji publicznej, a nie czystej komercji. Zobaczymy jak będzie wyglądało samo głosowanie, ale i tak ta debata prędzej czy później znajdzie finał w tych zmianach - powiedział szef rządu. Odrzucenie w Sejmie weta prezydenta wymaga większości co najmniej 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Oznacza to, że koalicja PO-PSL musi szukać sojuszników, by uzyskać taką większość. SLD zapowiedziało jednak, że przy glosowaniu nad wotum wstrzyma się od głosu.