Lecha Kaczyńskiego urząd onieśmielał. Człowiek, który był duszą towarzystwa, erudytą, zaskakiwał pamięcią i wnikliwością, usztywniał się przed kamerą. Maria Kaczyńska funkcję pierwszej damy sprawowała dyskretnie, stojąc pół kroku za mężem, by go nie przesłonić. Bywało, że gdy on zasiedział się ze znajomymi do późna, ona pojawiała się w drzwiach. Wtedy prezydent przepraszał, zostawiał towarzystwo, życzył miłej zabawy i znikał - czytamy w obszernym wspomnieniu na łamach "Rzeczpospolitej".