Rosyjskie media podały w czwartek, że występując w waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), Sikorski zaapelował do Stanów Zjednoczonych o rozmieszczenie wojsk na terytorium Polski, aby bronić jej przed możliwą agresją ze strony Rosji. CZY ROSJA ROZPADNIE SIĘ, JAK ZSRR? CZYTAJ RAPORT SPECJALNY INTERIA.PL "Znam Radka Sikorskiego. Zawsze sprawiał na mnie wrażenie człowieka, który ma doświadczenie i rozumie zachodzące procesy. Dlatego zanim będę komentował te wypowiedzi, chciałbym przekonać się, że on rzeczywiście to powiedział" - oświadczył Ławrow, którego cytuje agencja ITAR-TASS. - Jeśli on to powiedział, to wprawia mnie to w głębokie zdumienie, gdyż szczegółowo rozmawialiśmy o tych problemach, które trzeba rozwiązać w kontekście europejskiego bezpieczeństwa, a także o celach, jakie przyświecają inicjatywie Rosji w sprawie zawarcia nowego układu o bezpieczeństwie europejskim, i o naszym stanowisku w kwestii obrony przeciwrakietowej - dodał rosyjski minister. Ławrow podkreślił, że wydawało mu się, że Sikorski "w pełni rozumie, o czym jest mowa". "Dlatego zanim dam bardziej szczegółowy komentarz i ocenę, chciałbym przeczytać dosłowny zapis tego, co zostało powiedziane" - oznajmił szef rosyjskiego MSZ. Wcześniej przewodniczący komisji spraw zagranicznych Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, Konstantin Kosaczow ocenił, że wypowiedzi Sikorskiego są "całkowicie nie do przyjęcia" i mogą doprowadzić do ochłodzenia stosunków rosyjsko-polskich. - Sikorski faktycznie apeluje do USA o rewizję umów między NATO a Rosją, zgodnie z którymi na "terenie nowych państw NATO nie będą rozmieszczane znaczące siły zbrojne" - podkreślił Kosaczow w wypowiedzi dla radia Echo Moskwy. Według deputowanego, reakcja MSZ Rosji powinna być "jasna i bardzo ostra". Jerzy Malczyk