Ratownicy TOPR przeszukując sondami lawinisko, natrafili na poszukiwanego turystę. Po odkopaniu poszkodowanego rozpoczęli reanimację, jednak - jak mówi naczelnik TOPR Jan Krzysztof - szanse na przeżycie po tak długim oczekiwaniu są praktycznie zerowe. Dwaj turyści idąc pieszo granią Goryczkowego Wierchu, weszli na poduchę nawianego śniegu i zjechali z lawiną do Świńskiego Kotła. Jedna z porwanych osób wydostała się spod śniegu i dotarła do stacji meteorologicznej na Kasprowy Wierch, skąd zawiadomiła ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Z informacji TOPR wynika, że lawina zeszła przynajmniej o godzinie 15.30, a zawiadomienie o poszkodowanym dotarła do ratowników o 16.20. Ratownicy górscy mówią, że przy ratowaniu ofiar lawin czas ma najistotniejsze znaczenie. Największe szanse na przeżycie są do 15 minut od zasypania poszkodowanego. Później bardzo szybko maleją i już po 35 minutach są niewielkie - mówią ratownicy górscy. Ratownicy na miejsce lawiniska docierali za pomocą kolejki linowej i dalej na nartach z górnej strony lawiniska ora skuterami śnieżnymi z dołu. Akcję utrudniły złe warunki atmosferyczne i zapadający mrok. Z pierwszy informacji wynikało, że lawina, która porwała turystę, zeszła do Kotła Goryczkowego. W trakcie poszukiwań okazało się, że lawina zeszła do tak zwanego Świńskiego Kotła. Ze względu na zapadający zmrok i złe warunki atmosferyczne w akcji nie brał udziału śmigłowiec. W Tatrach obowiązuje drugi, w pięciostopniowej rosnącej skali, stopień zagrożenia lawinowego. Szlaki powyżej schronisk są w większości nieprzetarte. Do poruszania się w wyższych partiach Tatr niezbędny jest sprzęt zimowy - raki i czekan oraz sprzęt lawinowy - sonda, łopata i detektor lawinowy.