Prowadzisz popularnego vloga, dla wielu młodych ludzi jesteś autorytetem. Na brak zajęć chyba nie narzekasz. Nie szkoda Ci czasu na wolontariat? Laura Nadolska: Wręcz przeciwnie, wolontariat to najlepszy, najbardziej wartościowy i pouczający sposób na spędzenie wolnego czasu. Pomaganie innym jest dla mnie czymś normalnym i naturalnym. Wydaje mi się zresztą, że powinno być takie dla każdego. Większość ludzi, jeśli tylko chce, będzie w stanie znaleźć trochę czasu. Bo to proste. Pomyśl: zamiast obejrzeć dwa kolejne odcinki serialu w tygodniu, możesz się zaangażować w coś dobrego i realnie zmienić czyjeś życie na lepsze. To niesamowite. A dlaczego zostałaś wolontariuszką akurat Akademii Przyszłości? - Od dawna staram się nagłaśniać różne akcje społeczne i w ten sposób motywować do działania moich widzów. Ale miałam w sobie potrzebę, by pomagać nie tylko wirtualnie, ale też przez konkretne czyny. O Akademii Przyszłości opowiadała mi koleżanka ze studiów, która sama jest mocno zaangażowana w działania Szlachetnej Paczki. Zaczęłam przeszukiwać internet i stwierdziłam, że to genialna inicjatywa. Mimo że kompletnie nie miałam doświadczenia w pracy z dziećmi i nawet nie sądziłam, że kiedykolwiek je zdobędę, coś podpowiadało mi, że to jest właśnie to idealne miejsce na dzielenie się z innymi ludźmi wszystkim, co w nas dobre i wartościowe. Na czym to w praktyce polega? Co robi wolontariusz Akademii? - Co tydzień spotyka się ze swoim podopiecznym - dzieckiem, które ma problemy i nie radzi sobie tak, jak jego rówieśnicy. Na zajęciach wolontariusz stara się pomagać w odrabianiu lekcji, wspólnie z dzieckiem szuka jego mocnych stron, które warto pielęgnować, buduje w nim poczucie własnej wartości, ale też po prostu słucha. I czasem to właśnie słuchanie jest najważniejsze. Oprócz spotkań indywidualnych, wolontariusz może brać udział w ciekawych wyjściach grupowych - tam dzieci poznają nowe osoby, robią rzeczy, których często nigdy wcześniej nie robiły i po prostu spędzają miło i wartościowo swój wolny czas. Podobnie jak wolontariusze, czyli opiekunowie na takich wycieczkach. Czy coś zapadło Ci w pamięć szczególnie mocno? - Pamiętam nasze wyjście do Kuchni Spotkań Ikea. Tam dzieci, wraz z finalistami programu MasterChef Junior, uczyły się gotować, przygotowywały obiad i deser. Mój podopieczny, podobnie jak reszta dzieci, był zachwycony możliwością spędzenia czasu z młodymi gwiazdami telewizji i nauką gotowania od najlepszych. Myślę, że takie spotkania to nie tylko miłe spędzenie czasu, ale też sprawienie, że dzieci, obserwując rówieśników, którzy osiągnęli sukces, zaczynają wierzyć też w siebie i własne umiejętności. Niektórym może się to wydawać dziwne, ale właśnie te z pozoru błahe chwile - wspólne wyjście, pierwszy uśmiech mojego podopiecznego, czy wreszcie jego stopniowe otwieranie się, to, że zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, jakbyśmy znali się od lat - wspominam najlepiej. Ty czego się nauczyłaś? - Wolontariat zdecydowanie nauczył mnie pokory. Dał poczucie, że warto wychodzić ze swojej strefy komfortu, i sprawił, że jeszcze bardziej doceniam małe rzeczy. Jakie cechy powinien posiadać wolontariusz? - Powinien być cierpliwy. Dotarcie do dziecka często nie jest łatwe i wymaga czasu. Wolontariusz nie może też być interesowny. Należy pamiętać, że nie pomagamy innym dla jakichkolwiek korzyści, a za nagrodę musi nam wystarczyć uśmiech i dobre słowo podopiecznego czy jego rodziców. Wydaje mi się, że ważna jest także kreatywność. Dzieci szybko się nudzą i przez to stają się mniej uważne, więc warto mieć jakiegoś asa w rękawie, aby pobudzić je do dalszej pracy. Tobie się to udało, stworzyłaś ze swoim podopiecznym wyjątkową relację, pomogłaś mu uwierzyć w siebie, w jego talenty. A czy sama miałaś kogoś takiego w swoim życiu, kto w ważnym momencie odpowiednio Cię ukierunkował, zmotywował? - Na pewno takimi osobami są moi rodzice. Zawsze mnie wspierali, pomagali mi w tym, bym się rozwijała. Bardzo ważna dla mnie okazała się też nauczycielka języka polskiego z gimnazjum. Dostrzegła moje zdolności, a przede wszystkim sprawiła, że i ja sama je zauważyłam. Dzięki niej uwierzyłam w siebie i zaczęłam myśleć o studiach dziennikarskich, które po latach faktycznie wybrałam. - Kiedy chodzisz do szkoły, bardzo bierzesz do siebie słowa, które słyszysz od nauczyciela-autorytetu. Te słowa mogą cię uskrzydlić albo te dopiero co rozpościerające się skrzydła - podciąć i zabić całą twoją pasję. Dlatego motywowanie młodych ludzi i pomaganie im w dostrzeżeniu swoich mocnych stron jest niezwykle ważne. Wpływa na całe życie. Co doradziłabyś wolontariuszom, którzy w tym roku po raz pierwszy będą współtworzyć Akademię Przyszłości? - Doceniajcie każdy, nawet najmniejszy, sukces dziecka. I jego uśmiech! Może teraz wydaje wam się, że to nic takiego, ale te chwile są naprawdę niesamowite. Zostaną w was na długo i staną się motywacją - nie tylko dla dziecka, ale i dla was! - do podejmowania kolejnych życiowych wyzwań. Serio. Wiem co mówię.