Marek Balawajder: Co robi ABW w redakcji "Wprost"? Sylwester Latkowski: - Trzeba było być dziś w redakcji. Dziennikarze, którzy nie są przyzwyczajeni do służb reagują nerwowo. Przypominam, że my składamy najbliższy numer do druku i w redakcji jest normalna praca. Dziennikarze też wiedzą, że będzie to kontynuacja tego, co zamieściliśmy w tym ostatnim numerze tygodnika "Wprost".Czy ABW coś zabrała z redakcji?- ABW przyszło z dość dziwnym uzasadnieniem wydania nośników nagrań. Zapytałem tak: "Rozumiem, że wy chcecie zabrać nam wszystkie redakcyjne komputery. Jak to mam rozumieć?" Wtedy sprecyzowano, że chodzi o nośnik z nagraniem. Mogę powiedzieć, że była to dla mnie sytuacja dość dziwna. Wytłumaczyłem im, że jeżeli oni chcą żebyśmy wydali wszystkie komputery albo przynajmniej podstawowych dziennikarzy, którzy może mieli styczność z tym nagraniem, to my nie będziemy mogli pracować. Powiedziałem, że my musimy sprawdzić, czy przypadkiem w ten sposób nie wyjawimy źródła, a źródło zastrzegło sobie anonimowość. My dziennikarze podlegamy prawu prasowemu i musimy chronić informatorów.Na razie nie wydaliście tych materiałów? - Tak, ale z jakim uzasadnieniem - ponieważ na nośnikach może być jakikolwiek ślad, który ujawni informatora. My tego nie możemy akurat zrobić, bo źródło zastrzegło sobie tajemnicę dziennikarską i ochronę tego. To jest sytuacja, z którą nie mogę polemizować. Ja tylko powiedziałem, że można było to uczynić inaczej. Można było wezwać mnie do prokuratury, a nie nasyłać trójkę funkcjonariuszy ABW do redakcji. Można to było zrobić zupełnie inaczej. Chodzi mi tylko wyłącznie o metodę jak to zrobiono. O metodę. To jest zastraszenie. Jednocześnie poprosiłem, żeby w innej formie komunikowano się ze mną, niekoniecznie przysyłając trzech funkcjonariuszy ABW. Marek Balawajder CZYTAJ WIĘCEJ NA RMF24.PL