W środę Naczelna Prokuratura Wojskowa ujawniła stenogramy z nowymi odczytami nagrań z wieży smoleńskiego lotniska oraz jej rozmów z załogą samolotu Jak-40, lądującego w Smoleńsku przed katastrofą Tu-154. Dodano do tego zeznania członków załogi Jaka-40: technika pokładowego Remigiusza Musia oraz pilota Artura Wosztyla."Nie zmienia to obrazu całości. To w zasadzie potwierdzenie tego, co wiemy od 2011 r. po opublikowaniu raportu komisji Millera" - powiedział PAP Lasek, który przypomniał, że komisja ta przedstawiła wtedy stenogramy rozmów z wieży. Dodał, że przy tak znacznym stopniu zaszumienia nagrań mogą się znaleźć drobne różnice w obu odczytach, ale dotyczy to "najczęściej bardzo mało istotnych słów padających w tle". "Wszystkie najważniejsze informacje, korespondencja radiowa, wydawane zgody czy polecenia, wszystko się potwierdza, i co najważniejsze jest spójne" - ocenił Lasek. Przyznał, że były wypowiedzi, których nie udało się odczytać ani komisji Millera, ani teraz biegłym. "Mamy do czynienia z zeznaniem, czyli z czymś, co człowiek mówi, nawet nie zakładając złej woli, że jemu się wydaje, że coś słyszał" - powiedział Lasek o sprawie zeznań Musia, technika pokładowego Jaka-40. Utrzymywał on, że wieża zezwoliła załodze Tu-154 na zejście do wysokości 50 m. Z obecnej opinii wynika, że kontrolerzy nie zezwolili załodze Tu-154 na zejście do tej wysokości - podał w środę mjr Marcin Maksjan z NPW. Lasek wyraził przypuszczenie, że Muś mógł słabo znać jęz. rosyjski, tak jak i reszta załogi Jaka-40. "To ludzie, których w szkole nie uczono jęz. rosyjskiego" - zwrócił uwagę. Podkreślił, że załoga Jaka-40 przy lądowaniu w Smoleńsku nie rozumiała niektórych słów padających z wieży - dlatego m.in. po wylądowaniu pojechali w prawo, choć dostali komendę: "Rulaj priamo ("kołuj prosto"). Już pod koniec 2012 r. Lasek mówił, że analiza nagrań nie potwierdza wersji o sprowadzaniu Tu-154M do wysokości 50 m.