W poniedziałek w podkomisja powołana przez szefa MON zaprezentowała w klubie Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie film (zobacz poniżej), na którym podsumowała swoje ustalenia z ostatniego roku. - Jestem zdziwiony, jak można próbować zrobić ciąg logiczny z pomieszania faktów z tezami albo z półprawdami - komentował Lasek. - Jestem w stanie obalić wszystkie tezy, które zostały zawarte w tym filmie i to jest naukowe podejście - dodał. Lasek był pytany, czy zgodziłby się na dyskusję z badaczami powołanej przez MON podkomisji, odpowiedział: "Prof. (Wiesław) Binienda kiedyś korzystał ze zdjęcia, celowo zmanipulowanego przez rosyjskiego blogera, jako dowodu na to, że w skrzydle był wybuch, a nie zderzenie z brzozą. Nawet bloger, który tworzył to zdjęcie powiedział: tak mogłoby wyglądać, gdyby (samolot) się nie zderzył z brzozą; natomiast dla pana prof. Biniendy był to dowód. Pan prof. (Jacek) Rońda użył kiedyś blefu". - Trudno jest dyskutować z ludźmi, którzy próbują "strzelać z biodra" - dodał. Pytany, czy żałuje, że podczas prac państwowej komisji nie przeprowadzono któregoś z eksperymentów przedstawionych przez podkomisję, odpowiedział: "Można by było powiedzieć: szkoda żeśmy nie przeprowadzili jakiegoś eksperymentu, który mógłby przekonać opinię publiczną, bo ekspertów nie musi przekonywać". "Zapisy czarnych skrzynek ewidentnie pokazują, co się stało w Smoleńsku" - Zapisy czarnych skrzynek, zapisy z rejestratorów głosu ewidentnie pokazują, co się stało w Smoleńsku, natomiast ja jestem w stanie zrozumieć, że do opinii publicznej bardziej przemawia słowo "naukowe badanie", "setki eksperymentów", ale nawet eksperyment nie jest tym, czym jest rzeczywisty zapis przebiegu lotu w czarnej skrzynce - powiedział. Krytycznie ocenił np. badanie przeprowadzone przez podkomisję w tunelu aerodynamicznym. Według podkomisji badania te wykazały, że "w przypadku gdy samolot ze skrzydłem skróconym o 6 metrów znajduje się na małych kątach natarcia piloci nadal mieli sterowność maszyny i byli w stanie prawidłowo skorygować trajektorię lotu". Lasek przyznał, że na małym kącie natarcia (gdy samolot leci płasko i z bardzo dużą prędkością, np. 625-650 km/h) samolot można zrównoważyć nawet, gdyby utracił jedną trzecią część skrzydła. - Ale na dużym kącie natarcia nie ma możliwości wyrównoważenia tego. Dlaczego nie pokazali wyników tunelowych dla rzeczywistych warunków, jakie były podczas podejścia w Smoleńsku? - powiedział. Podkomisja na zaprezentowanym filmie wskazała, że "po osiągnięciu 100 m Protasiuk czekał sekundę, dwie, pięć spodziewając się sygnału ostrzegawczego i rozkazu z wieży". "Ostatecznie nie doczekawszy się informacji ze strony rosyjskiej, wydał komendę do odejścia na drugi krąg. Wydał ją na bezpiecznej wysokości około 90 do 100 m nad ziemią". "Załoga nie miała prawa zniżać się poniżej minimalnej wysokości zniżania" Komentując te ustalenia, Lasek zwracał uwagę, że zgodnie z wówczas obowiązującym regulaminem lotu załoga nie miała prawa zniżać się poniżej minimalnej wysokości zniżania, jeśli nie zobaczy ziemi. - Nie ma czekać na (decyzję - przyp. red.) kontrolerów - zaznaczył. - 90 metrów nad gruntem to jest 39 metrów nad terenem w tym miejscu, w którym znajdował się samolot. Samolot nie miał prawa według minimów lotniska zejść nawet o metr niżej niż 100 metrów nad poziom lotniska - powiedział. Lasek był też pytany m.in., czy w samolocie mogły znajdować się ładunki wybuchowe. Przypominał, że samolot przed każdym takim lotem był sprawdzany przez pirotechników. - Zeznania wszystkich funkcjonariuszy BOR, które mówią o sprawdzeniu tego samolotu przed tym krytycznym lotem, wykluczają, że doszło do jakiegoś przeoczenia - powiedział. Lasek powiedział też, że prokuratura już 10 kwietnia 2010 r. zabezpieczyła zapisy z kamer monitoringu wojskowego portu lotniczego Okęcie. - Na tym filmie przy trapie widać jak pan generał (Andrzej) Błasik z panem kapitanem (Arkadiuszem) Protasiukiem stoją. Według zeznań świadków prowadzili rozmowę ok. 10 minut, inni świadkowie potwierdzają, że również przed wojskowym portem lotniczym doszło do rozmowy między panem kapitanem Protasiukiem a panem generałem Błasikiem. (...) Żaden ze świadków zeznał o jakichś elementach emocjonalnych w tej dyskusji - powiedział Lasek. Poinformował, że nie udało się odnaleźć zapisu rozmowy Protasiuka z Błasikiem przed portem lotniczym. - Na kamerach nie było tego miejsca rejestrowanego - powiedział. - Faktem jest, że pan generał Błasik z panem kapitanem Protasiukiem rozmawiali dwukrotnie 10 kwietnia - raz przed wojskowym portem lotniczym, drugi raz przed trapem - powiedział Lasek.