Polska, nie znajdując wśród partnerów w UE poparcia dla propozycji pierwiastkowego sytemu glosowania w Radzie UE, złożyła kilka innych propozycji, w tym "okres przejściowy", który przedłuży funkcjonowanie obecnego systemu z Nicei do 2020 roku, poinformowały źródła polskie. - Rozmowy póki co wskazują, że sytuacja jest bardzo trudna. Polska nie ma w zwyczaju cofać się tam, gdzie ma rację - oświadczył prezydent dziennikarzom w nocy z czwartku na piątek po ponad godzinnym spotkaniu z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym oraz prezydentem Litwy Valdasem Adamkusem. - Ja nie mogę niestety powiedzieć, że jestem optymistą. Moim obowiązkiem jako członka Rady Europejskiej (formalna nazwa szczytu UE), jest rozmawiać do końca i będę rozmawiał do końca - powiedział prezydent. Jak powiedział rzecznik Sarkozy'ego David Martinon, prezydent Francji zaproponował, by do kwestionowanego przez Polskę systemu głosowania podwójną większością głosów państw i obywateli dołożyć hamulec bezpieczeństwa, tzw. kompromis z Joaniny (Janiny - od nazwy miejscowości w Grecji). Podczas spotkania czterech przywódców miała panować bardzo nerwowa atmosfera, zwłaszcza ze strony Sarkozy'ego, który naciskał na Polskę, by zaakceptowała kompromis z Joaniny. Polsce ta propozycja jednak nie wystarcza, bo kompromis z Joaniny już istnieje w obecnym projekcie eurokonstytucji. "Chyba że zostałby poważnie wzmocniony i był elementem szerszego pakietu ofert dla Polski" - tłumaczą źródła polskie. Tzw. kompromis z Joaniny umożliwia krajom odwlekanie decyzji przez "rozsądny czas", nawet jeśli nie mają one wystarczającej mniejszości blokującej. Ten mechanizm nie pozwala na torpedowanie decyzji w nieskończoność, a ponadto nie został zapisany w samej konstytucji, jak chciała Polska, ale w osobnej deklaracji politycznej. Ponadto zapisano w niej, że mechanizm mógłby przestać obowiązywać do 2014 roku. - My jesteśmy gotowi przyjąć różne inne rozwiązania, ewentualnie pod wieloma warunkami, ale muszą być akceptowalne - powiedział prezydent Kaczyński. Polska zgłosiła ustnie i na piśmie cztery propozycje kompromisowe, które do rana w piątek mają analizować eksperci niemieckiego przewodnictwa. O dziewiątej rano w piątek rozpoczyna się pierwsze bilateralne spotkanie prezydenta z kanclerz Merkel. Spotkania bilateralne maja potrwać całe przedpołudnie, dopiero potem zostanie wznowiony szczyt w gronie "27". Wśród polskich propozycji jest opóźnienie wejścia w życie nowych, uproszczonych zasad podejmowania decyzji w Radzie UE do 2020 roku, czyli jedenaście lat po planowanym wejściu w życie nowego traktatu. Polsce chodzi o to, by według preferencyjnego dla Polski systemu z Nicei, który nadal by do tego czasu funkcjonował, przyjąć kolejne dwa porozumienia w sprawie wieloletnich planów budżetowych. To ważne, bo kolejny budżet, po wejściu w życie nowego traktatu, ma być przyjęty nie jednomyślnie, ale kwalifikowaną większością głosów. W Brukseli trwa od czwartku szczyt europejski, podczas którego przywódcy państw UE podejmują próbę wyjścia z impasu konstytucyjnego. Mają przyjąć mandat na otwarcie negocjacji nowego, uproszczonego traktatu, który zastąpi odrzuconą przez Francuzów i Holendrów eurokonstytucję. Pierwszy dzień szczytu zakończył się bez przełomu. Polska nie zgadza się na kluczowy element projektu mandatu nowego traktatu, czyli system podejmowania decyzji w Radzie (ministrów) UE tzw. podwójną większością państw (55 proc.) i obywateli (65 proc.). Coraz bardziej prawdopodobne jest, że szczyt przedłuży się do późnych godzin w nocy z piątku na sobotę.