Oświadcza, że nie było absolutnie żadnego związku między misjami szefa BBN Władysława Stasiaka i MSZ. Ocenia też jako dziwne plany połączenia organizacji Andżeliki Borys z organizacją stworzoną przez reżim białoruski, której przywódca nie działa zgodnie z interesami polskiej mniejszości. Na pytanie o zaufanie Związku Polaków na Białorusi wobec polskiego MSZ prezydent odpowiada: - Polska polityka wschodnia jest prowadzona w dużej mierze przez ludzi, którzy kończyli moskiewską szkołę dyplomacji MGiMO. I to widać na każdym kroku. Nie zamierzam tu oceniać ministra Radosława Sikorskiego. Natomiast oceniam dyplomatów, którzy potrafią w depeszy na pierwszym miejscu wymienić urzędnika trochę więcej niż średniego szczebla administracji Stanów Zjednoczonych, na drugim, będąc polskimi urzędnikami, polskiego prezydenta, a na trzecim prezydenta zaprzyjaźnionej Litwy. To prawdziwy przykład, który wskazuje na pewien typ mentalności. Od absolwentów MGiMO trudno wymagać innej, chociaż na szczęście czasami zdarzają się wyjątki. Lech Kaczyński zapewnia, że nie uchyla się przed rozmową z Radosławem Sikorskim o polityce wobec Białorusi i interesach polskiej mniejszości. Zaznacza jednak: - Pan minister Sikorski jest głęboko przekonany co do swojej nieomylności, chociaż z moich obserwacji, choćby z Bukaresztu, wynika coś zupełnie innego. To jest jeden z podstawowych problemów polskiej polityki zagranicznej. Na pytanie, czy minister Sikorski mógł nie wiedzieć o misji MSZ i propozycji złożonej Andżelice Borys, Lech Kaczyński odpowiada śmiechem.