Prezydent zapowiedział też, że nawet jeśli Hiszpanie wycofają z Iraku swoje wojsko, to Polska nie wyśle na to miejsce naszych żołnierzy. Jest to reakcja na wczorajszą zapowiedź przywódcy hiszpańskich socjalistów Jose Luisa Rodrigueza Zapatero o wycofaniu hiszpańskich oddziałów do 30 czerwca. W polskiej strefie stabilizacyjnej w Iraku służy 1300 hiszpańskich żołnierzy. 30 czerwca to planowany przez władze koalicyjne termin przekazania władzy Irakijczykom. - My pracujemy według planu i nie jesteśmy w stanie z dnia na dzień zmieniać planów i wysyłać żołnierzy. Nie mamy ich przygotowanych, mówiąc wprost - powiedział Kwaśniewski. - Hiszpanie chcą wycofać żołnierzy, tak jak i my chcemy wycofać żołnierzy. Natomiast misji stabilizacyjnej nie możemy zamieniać w destabilizacyjną - mówł prezydent. Jak dodał, "dzisiaj nie możemy powiedzieć w Iraku, że zabieramy wszystko i jedziemy do domu, a z resztą - niech się dzieje wola nieba". Według prezydenta, sukces misji irackiej oznacza "zwiększenie roli Narodów Zjednoczonych w Iraku i zwiększenie roli NATO w Iraku". - Hiszpania jest członkiem zarówno ONZ jak i NATO, i wierzę, że za chwilę będziemy słyszeli bardzo racjonalne i odpowiedzialne wypowiedzi władz Hiszpanii - powiedział prezydent. *** - Polska też chce, by jej żołnierze nie byli ponad potrzebę w Iraku - skomentował wczorajsze zapowiedzi hiszpańskich socjalistów premier Leszek Miller. - Myślę, że wszyscy Polacy uważają, iż w momencie, gdy sami Irakijczycy wezmą odpowiedzialność za bezpieczeństwo swoich obywateli i rozwój swojego kraju, nasi żołnierze nie powinni być tam ani jednego dnia dłużej - powiedział Miller. Zapytany, czy może nastąpić to w tym roku, premier zaznaczył, że na razie nie wie, kiedy do tego dojdzie. - To będzie zależało od rozwoju sytuacji w Iraku. Im więcej będzie stabilizacji w tym kraju i im szybciej będzie postępował proces normalizacji, tym pobyt wojsk polskich będzie krótszy - wyjaśnił Miller. *** Także Włosi zapewniają, że nie widzą związki między zagrożeniem atakiem terrorystycznym a obecnością w Hiszpanii i nie mają zamiaru odwoływać swoich żołnierzy z Iraku. - Włochy z całym zaangażowaniem dążą do tego, by od 1 lipca władzę w Iraku przejęły praworządne organy władzy i starają się, by ONZ w sposób zdecydowany uczestniczyła w procesie przemian w tym kraju - zapewnił włoski minister spraw zagranicznych Franco Frattini w wywiadzie dla dziennika "La Repubblica". Zapewniając, że rząd Silvia Berlusconiego nie zamierza odstąpić od swoich zobowiązań i nie wycofa wojsk z Iraku, Frattini przypomniał też, że w zeszłym tygodniu włoski parlament uchwalił przedłużenie zagranicznych misji sił włoskich, nie wyznaczając terminu ich zakończenia. Jego zdaniem, nie ma związku pomiędzy zaangażowaniem w Iraku a zamachami terrorystycznymi. Podkreślił, że "Włochy mogą stać się celem zamachów terrorystycznych podobnie jak wszystkie inne demokratyczne państwa świata". Jak zaznaczył, "po 11 września (2001 roku) wszyscy jesteśmy celem zamachów". - Celem terroryzmu jest podzielić nas i dlatego koniecznie powinniśmy być znów zjednoczeni - powiedział Frattini. Szef włoskiej dyplomacji zapewnił, że Włochy, podobnie jak Francja i Niemcy, przygotowują się obecnie do stawienia czoła zagrożeniu międzynarodowym terroryzmem. Zaznaczył, że "dla wszystkich powinno być jasne, że to, co się zdarzyło (w Hiszpanii), nie jest reakcją ze strony terrorystów na coś, co zrobił świat zachodni". - To jest wypowiedziana nam wojna. Atak, na który odpowiedź jest naszym obowiązkiem - oświadczył włoski minister spraw zagranicznych. Tymczasem według sondażu opublikowanego dziś przez dziennik "La Repubblica" dwie trzecie (67 proc.) Włochów opowiada się za wycofaniem kontyngentu włoskiego z Iraku po 30 czerwca, jeśli ONZ nie przejmie kontroli w tym kraju.