Oświadczył, że jest przeciwny mówieniu, jakoby Amerykanie zdradzili Polskę. - Dla mnie i wielu innych nie jest niespodzianką, że Amerykanie zmienili swoje plany. Już w czasie kampanii wyborczej (prezydenta Baracka) Obamy była mowa o tym, że zagrożenia oraz techniczna wykonalność i koszty projektu muszą zostać poddane ponownej ocenie - powiedział Kwaśniewski. Jego zdaniem, nie ma też mowy o tym, jakoby Polska została "sprzedana Rosji". - Co to ma znaczyć, że zostaliśmy sprzedani? Mamy bezpieczne granice, jesteśmy w NATO i UE - ocenił. - A jeśli chodzi o bezpieczeństwo: Amerykanie zbudują przecież system obronny, który będzie bardziej elastyczny i mądrzej rozwiązany. Politycznie liczy się to, że taki system może zostać lepiej zakotwiczony w strukturach NATO, co powinno być ważne dla nas, członków sojuszu - dodał były prezydent. Przyznał, że decyzję USA można by wprawdzie traktować jako tryumf Rosji, jednak nie wolno oceniać tego jedynie z perspektywy własnego podwórka. - Pytanie, czy Ameryka może oczekiwać czegoś w zamian za rezygnację z tarczy. Jeśli Moskwa uczyni teraz więcej, by powstrzymać Iran od zbrojeń atomowych, przysłuży się to bezpieczeństwu wszystkich. Jeśli ceną za rezygnację byłoby to, że dla Ukrainy i Gruzji otworzy się nieco możliwość zbliżenia do Zachodu, również nie będzie to zła wiadomość - dodał Kwaśniewski. Jak ocenił, nie ma wątpliwości, że zmniejszyło się znaczenie Polski i Czech w polityce Waszyngtonu. Strategiczne interesy Amerykanów kierują się w stronę Pacyfiku i Chin, zaś w Europie partnerem jest UE, a nie poszczególne kraje. - Amerykanie pewnie uważają: okay, te kraje jeszcze przed 20 laty walczyły o swoją wolność i bezpieczeństwo, ale dziś nie stwarzają już po prostu powodów do troski. Ja jednak jestem innego zdania. Ukraina, Białoruś, państwa na Kaukazie - nie można powiedzieć, że tam wszystkie standardy zostały spełnione w takim stopniu, byśmy mogli je przyjąć do rodziny demokratycznych państw i przewidzieć, jak będzie wyglądać ich polityczna przyszłość - uważa Kwaśniewski. Jak dodał, zadaniem europejskich polityków jest troska o to, by Amerykanie pamiętali o tym regionie.