Kwaśniewski pytany przez dziennikarkę gazety Renatę Grochal o wyborczą porażkę lewicy stwierdził, że "jest to dla niego bardzo bolesne doświadczenie". Według byłego prezydenta Partia Razem osiągnęła świetny wynik, bo uzyskane 4 proc. poparcia, co pozwoli jej pobierać dotację i rozwijać struktury. Zaznaczył jednak, że "partia ta jest bardzo socjalistyczna, antyestablishmentowa, bardziej w stylu hiszpańskiego Podemos niż centrolewicy". Tymczasem SLD ma "twardych nostalgicznych wyborców, ale jest ich coraz mniej". Dopytywany o błędy popełnione w sztabie wyborczym lewicy wskazał na niesłuszne rozbicie sojuszu Lewicy i Demokratów oraz rozbicie środowisk lewicowych. Jego zdaniem, za późno też namaszczono Barbarę Nowacką na liderkę. "Gdyby Zjednoczona Lewica już w wyborach europejskich wystąpiła razem, co doradzałem, później w wyborach samorządowych, gdyby miała wyrazistego kandydata w wyborach prezydenckich, to prawdopodobnie ten wynik dzisiaj byłby nieporównanie lepszy. Do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego lewica z wyborów prezydenckich postanowiła zrobić wybory miss Polski" - grzmiał były prezydent. Kwaśniewski zaznaczył, że upatruje porażki Platformy w podsycaniu i odgrzewaniu strachu przed PiS, podczas gdy chwyt ten się nie sprawdzał. Wspomniał również o krytycznej ocenie rządów PO oraz kryzysie przywództwa wewnątrz tej partii. Zgodził się też z opinią Małgorzaty Kidawy Błońskiej, która powiązała sukces wyborczy PiS z poczuciem bezpieczeństwa Polaków. "Jakkolwiek by to paradoksalnie brzmiało, jest w tym część prawdy - w Polsce jest poczucie bezpieczeństwa. Nie ma obawy przed eksperymentem politycznym, nie ma strachu, że staną się straszne rzeczy, bo nagle inna partia dostanie władzę. Przeciętny wyborca myśli sobie, że najwyżej za cztery lata ich zmienimy" - mówił. Pytany czy za przegraną Platformy bardziej odpowiada Ewa Kopacz czy Donald Tusk wskazał na szefa KE. "To jest wina Tuska. Może Włodzimierz Cimoszewicz zbyt brutalnie mówi, że 90 proc., ale jest tej winy bardzo dużo. (...) Pierwszą złą decyzją po wyjeździe Tuska do Brukseli była kwestia przywództwa. Gdyby wtedy premierem została osoba, która łatwiej udźwignęłaby ciężar kampanii, to wynik nie musiałby być taki zły. Może po tak silnym liderze jak Donald Tusk trzeba było wprowadzić kolektywne przywództwo, bo jedna osoba nie była w stanie temu sprostać. Później cała partia powinna się skupić na wygraniu wyborów prezydenckich, bo to by zupełnie zmieniało dalszy ciąg wydarzeń. Gdyby PO je wygrała, to kampania parlamentarna odbywałaby się w innej atmosferze, nie byłoby triumfu PiS i kaca powyborczego Platformy. A wygrana Andrzeja Dudy zmieniła cały paradygmat tych wyborów. Winę za brak strategii ponosi Donald Tusk - wyjaśniał na łamach gazety. Według Kwaśniewskiego, Kopacz powinna albo zrezygnować, albo oddać się do dyspozycji. Na pytanie, czy fakt, że Kaczyński miał siedem porażek z rzędu i nie zrezygnował wskazuje, że jest to polski standard odpowiedział: "To nie jest standard polski, to jest specyfika partii jednego lidera, swoistego politycznego zakonu. Takich partii na Zachodzie nie ma, poza partią Le Penów i Berlusconiego. Mówię o partiach naprawdę demokratycznych.