B. prezydent wziął udział w Warszawskim Forum Transatlantyckim, zorganizowanym w przeddzień 11. rocznicy wstąpienia Polski do NATO. Kwaśniewski, obecnie przewodniczący rady fundacji Amicus Europae, nie krył, że członkostwo Polski w NATO było decyzją, "do której lewica dojrzewała", musiała też przekonać do niej koalicjanta swojego ówczesnego koalicjanta - PSL. Wyliczał korzyści, jakie przyniosła akcesja: lepiej zorganizowane siły zbrojne, bezpieczne granice, dobre stosunki z sąsiednimi państwami. Ocenił dzisiejsze bezpieczeństwo Polski jako "bezprecedensowo dobre". - Niektórym wydaje się to oczywiste, ale o półtorej godziny lotu z Warszawy mieliśmy wojnę bałkańską, która przywróciła pojęcie czystek etnicznych - przypomniał. - Wiele się mówi o kryzysie NATO, proponuję odmienną perspektywę - jakie instytucje międzynarodowe odniosły taki sukces, osiągnęły cele statutowe: zapewnienie bezpieczeństwa w Europie, powstrzymanie ZSRR, zapobieżenie wojnie - powiedział Kwaśniewski. Po etapie skutecznego ochraniania Europy Zachodniej przed komunizmem wyróżnił okres rozszerzenia o kraje dawnego bloku wschodniego, kiedy NATO stała się - jak to ujął - "wehikułem standardów demokratycznych - w tym cywilnej kontroli nad armią i gwarancji praw mniejszości, wykraczając poza sens polityczno-militarny". Według niego, gdyby nie NATO, "konflikty węgiersko-słowacki i węgiersko-słowacko-ruńskium prawdopodobnie miałyby bardziej dramatyczny przebieg". Zdaniem byłego prezydenta największe problemy, przed jakimi stoi Europa, będą natury demograficznej i migracyjnej. Dlatego nowa koncepcja strategiczna powinna uwzględniać zagrożenia związane np. z trudnościami z integracją imigrantów, choć - jak zaznaczył - NATO nie jest właściwą organizacją do rozwiązywania tych problemów. Janusz Onyszkiewicz, były minister obrony, przewodniczący rady Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego, które wraz z MSZ, MON i departamentem dyplomacji publicznej NATO zorganizowało konferencję, przypominał, dlaczego politycy dawnej opozycji tak bardzo chcieli Polski w NATO. "Uważaliśmy, że rok 1989, kiedy upadł mur berliński, to jeszcze nie zakończenie pojałtańskiego podziału Europy. Uważaliśmy, że taki kraj jak Polska, ale nie tylko ona, musi wejść do dużych organizacji międzynarodowych, że będąc w NATO, będziemy mogli na innej płaszczyźnie prowadzić dialog z Rosją - nie jako kraj, dawnej strefy wpływów, który może być odzyskany, lecz jako pełnoprawny partner". Onyszkiewicz przekonywał, że nowa doktryna obronna Rosji, niesłusznie "zarysowuje NATO jako potencjalnego przeciwnika" i kłóci się to z dwustronnymi deklaracjami Rosji i NATO z ostatnich lat. Zdaniem Onyszkiewicza, pomocna byłaby zmiana w "dialogu z Rosją, który Rosja odbiera nie jako dialog, lecz informowanie i zamiarach". - Zmiana może doprowadzić do tego, że Rosjanie będą lepiej postrzegać własny status, a to dla nich ważne - warto więc postępować - jak w warszawskiej piosence "z szacunkiem, bo się może skończyć źle" - żartował. Onyszkiewicz apelował, by pamiętać o transatlantyckiej więzi i zasadzie nierozdzielności bezpieczeństwa Ameryki i Europy. Przypomniał, że także Stany Zjednoczone w ostatnim dwudziestoleciu przywiązywały mniejsza wagę do NATO, a więzy osłabiła jeszcze wojna w Iraku, której znaczna część Europy była przeciwna. Hether Conley kierująca programem europejskim w waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) przyznała, że nowa administracja nie przewidziała, jakie znaczenie dla środkowoeuropejskich partnerów będzie miało nowe rozdanie w stosunkach z Rosją i zmiana planów dotyczących "tarczy antyrakietowej". Przywołała niedawne słowa byłego sekretarza generalnego NATO lorda Robertsona apelującego do przywódców o zainteresowanie sprawami NATO opinii publicznej, by dyskusja o przyszłości sojuszu nie była "bezużytecznym ćwiczeniem".