- Był parę lat młodszy ode mnie. Najpierw ukończył studia kompozytorskie w Katowicach, a potem wysłali go na rok na stypendium do Paryża. Ja w tym czasie przygotowywałem awangardowy film, który posługiwał się nowym językiem - nowofalowy "Nikt nie woła". Kiedy poznałem Kilara w Katowicach, zaproponowałem mu udział w tym filmie. I to był jego debiut. Ten film miał wielkie znaczenie - przypomina Kazimierz Kutz. - Bardzo się polubiliśmy, został moim przyjacielem - niesłychanie ciekawy, żywotny, inteligentny. Był kinomanem, człowiekiem jazzu, z głową świeżych pomysłów. Zrobił więc ze mną wszystkie filmy "śląskie" - Kilar był wychowany na Śląsku, związany z nim i tam wykształcony. Był też człowiekiem niesłychanie zorganizowanym, praca z nim była czystą rozkoszą. Przyjeżdżał, oglądał film, a po miesiącu przynosił zawsze świetną muzykę; muzykę, która była ponad moje wyobrażenia. Potem ja wyjechałem z Katowic, on tam został. Nasze kontakty nie były już tak intensywne, ale Kilar był rozchwytywany przez filmowców, ponieważ jego muzyka do moich filmów zrobiła kolosalne wrażenie. Zrobił karierę międzynarodową, był też przecież wybitnym kompozytorem muzyki poważnej - opowiada reżyser. Kutz mówi, że Kilar tworzył muzykę, która miała wspaniałą zmysłowość. - Brał troszeczkę z jazzu, trochę z tradycyjnej muzyki. Robił też czasem rzeczy bardzo rytmiczne, perkusyjne. Wojciech Kilar i Henryk Mikołaj Górecki - to było dwóch wielkich kompozytów wyrosłych na Śląsku - mówi. Wojciech Kilar, wybitny kompozytor i pianista, twórca muzyki do ponad 130 filmów, zmarł w niedzielę nad ranem, po długiej walce z chorobą. Miał 81 lat.